wtorek, 2 października 2012

:)

Zaczne oczywiscie od najprzyjemniejszych rzeczy! Otoz moj Kochany Synus dzisiaj zaczal raczkowac pelna para! Wczesniej tez juz to robil ale dwa, trzy "kroki" i wolal sie czolgac bo tak szybciej. Ale dzisiaj rano patrze a tu moje Kochane Bobo zasuwa, smiesznie baaardzo to wygladalo ale jak slodko! niezapomniany widok. Zebolek juz jak najbardziej czuc i nawet widac, na poczatku to bylo malenkie szkielko, a teraz zaczyna sie bielic, a ostry jest jak brzytwa. I teraz moje pytanie, skoro juz wyszedl zebolek to sobie mysle ze dawanie gryzaczka z lodowki badz zamrtazarki moze byc chyba szkodliwe prawda? moze szkliwo popekac albo cus O_o tak sobie mysle wlasnie o tym, i chyba zrezygnuje i Bobo bedzie dostawac po prostu cieply gryzak.

Aa z tych przyziemnych spraw to weekend zaliczam do udanych. Aczkolwiek zaczelam dzien (sobote) od zebrania sie i pojscia na policje. Tak, zrobilam to! Zlozylam skarge, powiedzialam co pamietalam, troszke lez wylalam ale od razu tona lzej. Ale za to zaraz zaciazyla mi kolejna tona smutku, ze to tak sie wszystko potoczylo. Potem pojechalam do znajomej. A taam szanowny maz we wlasnej osobie. Kolezanka zaczela sie tlumaczyc ze nie mogla ani jego ani mnie wygonic a ja dalam sobie na luz i powiedzialam ze dziecmi nie jestesmy, zeby kazac wybierac. Mezowie siedzieli na dworzu i palili grila a kobiety z dziecmi w domu. W pewnym momencie hrabia wszedl i poszedl do Synka, pobawil sie chwile i poszedl. Nie robilam scen ani on. Potem nie wiem kiedy zostawili nas samych na moment to zapytal sie po co przyszlam. Na wieczor jak chcialam wracac do domu poprosilam o kluczyki do auta bo on i tak pil a nie chcialam fatygowac znajomej, ktora obiecal mnie odwiezc. Kazal mi wrcac tramwajem O_o wiecc stwierdzilam ze baaardzo dobrze zrobilam odcinajac sie od niego czynem i myslami. Oczywiscie na noc nie wrocil. Nastepnego dnia umowilysmy sie znowu tym razem poszlysmy z dziecmi na festyn w naszym miasteczku. Kupilam pare fajnych rzeczy Synusiowi, sobie zakupilam buty do smigania na codzien i nawet zrobilam zdjecie na pamiatke tego fajnego dnia.
                                           
I wieczorem pojawil sie pan pseudomaz. Dokonczyl ze mna kapiel Bobo, bo akurat bylismy ww trakcie i zaczal pakowac torbe. Po czym zostan na noc i spal w jego pokoju. Haha nie wiem czy myslal ze w trakcie jego pakowania bede blagac o to zeby zostal czy jak??? Dziwny facet. Na koniec dnia spojrzal na moje konto i kazal mi sie tlumaczyc na co wydalam pieniadze. Powiedzialam mu jasno i wyraznie ze od dnia kiedy nie wrocil na noc NIE MA PRAWA ZADAC ODE MNIE CZEGOKOLWIEK!!!
A dzisiaj mielismy z Synkiem dzien lenia. Mialam dzwonic do biura pomocy prawnej ale nie starczylo mi dzisiaj sil. Mialam tez sprzatac ale tez nie pojawila sie wena na to. Wczoraj chodzilam tak po tym festynie i bylo tam tyle usmiechnietych, rozesmianych par z malymi dziecmi. Tanczyli, bawili sie na calego. A moj Bobo tylko z mama. NIewesolo.  Bylo mi bardzo przykro. Bardzo. Jutro moze opowiem jaka mialam szanse pracy na zmiane z opcja [posylania Synusia do zlobka jedynie na 2-3 godziny :/  wiadomo przez kogo nie dalo rady :( smutno.
Obiecuje sobie ze jutro od rana sprzatam, dzwonie tam gdzie trzeba i biore sie w garsc!!!!! Obiecuje.
A teraz zmykam spac. Dobranoc :)

piątek, 28 września 2012

Pierwszy zabek i twarde postanowienie!

Zaczne od fajnych rzeczy :)
W koncu dziaselko zostalo przebite i widac male szkielko, czyli wyzyna nam sie dolna lewa jedyneczka. Poza tym Bobo szaleje i staje przy wszystkim czym sie da, wiec oczy naokolo glowy. Dzisiaj nie dopilnowalam i byla wywrotka na tyl glowy, kuzwa, na chwile wyszlam miseczke odnesc do kuchni. Ehh
Poza tym spedzamy ze soba od kilku dni czas w 100%, calymi dniami siedze z Synusiem i swirujemy. Jest cudownie !
A teraz  z innej beczki. Myslalam ze juz tego tematu wiecej nie porusze a jednak. Blog zalozylam po to zeby wyrzucac z siebie radosci ale tez i smutki.
Moj maz juz 2 noce nie wraca do domu. Nigdy w zyciu nie mialo miejsca cos takiego. Nie wierze. 3 dni temu byla u nas policja, sama wezwalam. Nie bylo tak strasznie, ale maz uderzyl mnie w noge jak mialam Synka na rekach. A za to ze trzepnelam go sliniaczkiem po twarzy na zarty. I jak zaczelam mowic ze nie wierze ze mnie tknales jak mialam Dziecko na rekach to stwierdzil ze mialam szczescie bo jakbym nie miala to bym doppiero dostala. Wiec wzielam Synusia (1 w nocy byla) i poszlam na dwor do samochodu. W miedzyczasie jak dzwonilam na policje to maz zaczal mowic ze to byl zart. Ladny mi kurwa zart. No ja pierdole. I oczywiscie obraza majestatu ze zadzwonilam na policje bo to niedobrze dla jego papierow. Ale co mnie to kurwa obchodzi, niech mysli co robi. Pytali sie czy go zabrac ale powiedzialam ze nie. Bo by do pracy nie poszedl a poki co tylko on zarabia na dom. I za to nie pokazuje sie w domu, malo tego- nie dzwoni, ma telefon wylaczony. Dobrze ze mam znajomych i niego w pracy to przynajmniej wiedzialam ze zyje. No ja pierdole. I tak to juz wyszlo, ze do zadnej Tunezji nie plyne z Bobo bo nie wiem co on odpierdoli tam. Poza tym poklocilam sie z mama, w ktorej nie mam zadnego wsparcia. Za kazdym razem jak on mnie uderzyl wiedziala o tym. I nie zareagowala. Nie prosilam jej nigdy o nic, ale np telefon do mojego meza ze tak sie nie robi albo cokolwiek zeby skomentowala, a ona z nim zawsze rozmawiala jakby nic sie nie stalo. Jak tak kurwa moze byc?!?!?! wlasna matka nie potrafi zareagowac. Nienawidze jej za to, bo moj maz przez to jej zachowanie ma ciche przyzwolenie na to co robi ( skoro nie potrafi nawet zareagowac). No ale przeciez mam niewyparzona morde to moze nalezy mi sie. Pojechalam jej dzisiaj po bandzie podejrzewam ze po moich slowach ostrych (bardzo) nasz kontakt raz na zawsze sie urwal. Ale nie moge jej tego wybaczyc. Jestem tu  kurwa sama, i na nikogo nie moge liczyc. A ta glowa w piasek i ona sie nie wtraca. Ale mysle ze w takiej sytuacji nalezy sie wpierdalac i  to jak najbardziej, tym bardziej jesli sie o ta pomoc prosi i wrecz blaga!  Huj z nia!
Wiec u mnie znowu afera. Postanowilam twardo jutro isc na policje i opowiedziec co sie u mnie dzieje w domu a w przyszlym tygodniu ide po bezplatna pomoc prawna, i zaczynamy malymiu kroczkami zakladac sprawe rozwodowa. Wiem juz co i jak bo po ostatnim ramadanie i stresach mojego meza bylam w osrodku i zostalam poinstuowana co mam robic. No ale przeciez ludzilam sie ze moze bedzie jednak dobrze... ale glupia jestem! Powiem Wam szczerze zeczuje sie wspaniale sama. Nie odczuwam tesknoty tylko ulge. Boze jaki spokoj w domu! nie wiem co maz planuje osiagnac nie wracaniem do domu, kara jakas czy co to ma byc, ale jak dla mnie to on mi w gtym momencie pomogl podjac decyzje. Mam w sobie sile na ta chwile i wierze ze dam rade! bylebym wytrwala w tym co zamierzam. Trzymajcie kciuki!

środa, 26 września 2012

Leniuszkowo!

Ach ale sobie dzisiaj z Bobo pospalismy! prawie 3 godziny. Od kilku dni chodze jakas taka senna i niedospana z racji zmiany pogody, i wciaz sobie obiecywalam ze jak Mlody pospi w dzien to ja razem z nim i udalo mi sie to wlasnie dzisiaj. Po godzinie Synek sie obudzil ale wspaniale karmic piersia!!!!! bo wzielam go do siebie, dalam cyucucha i tak drzemka przeciagnela sie do prawie 3 godzin :) Potem poszlismy na 2 godzinny spacer, w koncu czuc jesienne powietrze, jest juz dosyc chlodno jak sloneczko zajdzie. A ja uwielbiam, kocham, kocham kocham!!!!!!!!! jesien i zime! wiec zapowiada sie ze bedziemy robic juz czestsze i dluzsze spacerki!! cale lato najchetniej spedzilabym w domu ;) dziwne ale prawdziwe :P
Dzisiaj rano zostawilam moich Chlopakow samych na 2 godzinki. Mialam RTG kregoslupa bo od porodu borykam sie z bolami plecow i potem wstapilam jeszcze po spozywcze zakupy. Wrocilam to oboje wygladali na najedzonych i zadowolonych. Widac ze swietnie sie bawili, az milo bylo popatrzec.
Poza tym udalo mi sie dzisiaj uchwycic wstawanie Synka przy chodziku ;) ba, nawet filmik nakrecilam.


Moj Maly silacz. Jest coraz cwanszy. Z tata jak siedzi to jest spokojny, i ladnie sie bawi, a jak tylko mnie zobaczy to od razu jek, wie ze mamusia przyleci od razu ;) Kocham go baaardzo!!!!!!!!! i zdaje sobie sprawe jakie moje zycie bylo nudne i szare bez mojego Kochanego Bobo! Dziecko rozjasnia swiat, wzbogca zycie, dom, sprawia ze czlowiek ma sile by zyc, wstac z lozka, ma sile na wszystko! oczywiscie sa chwile ze ma sie wszystkiego serdecznie dosc, to nie jest tak ze  zawsze jest super i kolorowo ALE NIE ZAMIENILABYM ANI JEDNEJ MINUTY SPEDZONEJ Z MOIM SYNUSIEM NA NIC W SWIECIE!!!!!!!!!!!!!!
Zycze dobranoc :) 

wtorek, 25 września 2012

Zabkowanie

Ojojoj zaczelo sie u nas zabkowanie na maxa :/ Synus strasznie sie meczy, dziaselka bola ze dotknac ich nie daje, dzisiaj przyuwazylam jak plakal ze lewa dolna jedyneczka jest tuz pod dziaselkiem, mam nadzieje ze szybko sie pokaze ;) Ogolnie juz od kilku dni jest marudny, ale jakos dajemy rade.
Poza tym ostatnio postanowilismy z mezem kapac Bobo nie codzien ale co dwa dni. Zastanawialam sie jak to bedzie, bo w sumie myslalam ze kapiel jest znakiem ze pora spania, ale poki co moje Kochanie zasypia bez problemu. Coraz bardziej wdraapuje sie po wszystkim po czym sie da, wczoraj odkryl ze mozna fajnie sie bawic zaslonka, zlapal ja swoja Kochana Raczka i zaslanial i odslanial swoj Buziulke dla mnie.
Maz ma nocki a ja wieczory  dla siebie.  Staram sie kapac Synka ok 19.30 zeby juz o 20 zaczac maraton serialowy :P i miec chwile dla siebie.

poniedziałek, 24 września 2012

Powrot ;)

Daaawno mnie nie bylo. Duuuzo sie wydarzylo ;)
Przede wszystkim moje Kochane Bobo jest juz takie duze! Lozeczko opuszczone juz na sam dol, bo kilka dni temu jak weszlam rano do pokoju (a wyszlam doslownie na chwil kilka) to malo co na zawal nie zeszlam. Synus stal, wspial sie po szczebelkach i stanal ;)


Wiec zaczal sie czas, kiedy trzeba miec oczy dookola glowy. Oczywiscie od tego momentu juz kilkarotnie Synek zaliczyl bolesne wywrotki, niestety kilka razy upadl na glowe, przy probach wstawania.
Poza tym ze wzgledu na to ze moje Kochane Dziecko jest STRASZNIE ruchliwe, zakupilam tak linczowany przez lekarzy chodzik. Ale to jedyne miejsce w ktorym Synus jest bezpieczny.
Przynajmniej moge Go w jednym miejsccu nakarmic :P
Pelza po calym mieszkaniu, jest Kochany Wspanialy i Najcudowniejszy na swiecie!!!!!!
Poza tym bylismy na urlopie w Pl. Tydzien czasu. Nigdy wiecej tak napietego planu nie bedzie. Codzien inna miejscowosc, nie dalismy rady zrobic zadnych zakupow, odwieddzilam na godzinke niecala moja znajoma i tyle. Reszta to wizyty rodzinne. Mlody dzielnie to zniosl, te cale podroze, aczkolwiek na bank schudl przez ten okres, bo malo co jadl z wrazenia. Ech nastepnym razem to goscie beda przyjezdzac do nas nie my do nich. Ale to nic, plan zostal zrealizowany w calosci ;)
Poza tym wprowadzilam do menu mojego Szkrabka praktycznie wszystko. Gluten zostal wprowadzony nieswiadomie w postaci ciasteczek wkruszanych do mlecznych deserkow. I jak odkrylm ze moje Dziecie nie reaguje negatywnie na ten nieszczesny gluten to z grubej rury dalam kaszke z jego zawartoscia. I tak juz 3 tygodnie :) Mleczko moje pije wieczorem i w nocy, w dzien na zasadzie popitki ;) Moja Babcia potwierdzila ze moje Dziecie jest szalone stwierdzajac ze siedmioro wychowala w tym blizniaki i zadne nie bylo takie ruchliwe co moje :P Dla mnie bomba! Co do posilkow jeszcze to jemy wszystko: chlebek z maselkiem, kaszki, obiadki, owoce. Chrupki, ciasteczka, biszkopty. Oczywiscie w granicach rozsadku, aczkolwiek przy temperamencie Bobo nie grozi mu raczej otylosc :P
Zamiesiac plyniemy do kraju mojego meza na 3-tygodniowe wakacje. Bedzie z nami tam moja mama. Mam nadzieje ze bedzie dobrze i ze Synus dobrze zniesie zmiane klimatu, otoczenia no i podroz. Trzymajcie kciuki.
Co jeszcze- schudla troszke, ale jak w Pl zwazylam sie  to byla w szoku! 70 kg! waga sprzed ciazy- 55 kg. Waga w 9 m-cu ciazy_ 75 kg. Wiec nie chce wiedziec ile wazylam przed schudnieciem. Spaslam sie tak po porodzie. Fuj.
No nic, uciekam, pozdrawiam i do napisania. To byl mikro skrot z ostatnich 2 a raczej 3 miesiecy. Pozdrawiam! I dobranoc zycze!

niedziela, 8 lipca 2012

Pyszny deserek i basen hihi

Hieh hieh, na basenie bylismy ale tylko polizalismy szyby. Dotarlismy tam 15 min przed zamknieciem. Ale to nic, grunt ze wyszlismy z domu. Jak basen nie wypalil to wrocilismy sie do sklepu, maz kupil piwko, dla mnie soczus i ciasteczka i kolejny ambitny plan spacerku do parku. Hihihihi. A jednak wrocilismy do domu. POtem wpadli znajomi na kawe i tak dzien zlecial.
Aha najwazniejsze!!!! Bobo jadl dzisiaj marcheweczke z ziemniaczkiem. Smakowalo ! Jeden dzien warzywko, drugi dzien owoc. Tak czuje ze tak ma byc. Narazie po kilka lyzeczek a za tydzien juz po pol sloiczka.  Mam nadzieje ze moja intuicja mnie nie zawiedzie.
Nasze Bobo po deserku :
Ledwo na oczy widze, spadam spac. Dobranoc ;)

Ponarzekac ludzka rzecz :P

Wczoraj juz prawie opublikowalam brzydkiego posta. W calosci byl poswiecony siostrze mojego malzona. Kupa bluzgow i nic wiecej. Ale szybko sie opamietalam i dalam na luz, poszlam spac i dzisiaj zlagodnialam ;) wiec tylko dodam ze TO COS JEST NIENORMALNE.  Afera rodzinna bo sie z mezem poklocila. Z jej winy ale to nic. I tak jest zawsze, byle pierdniecie i wszyscy musza byc zaangazowani.
 Nie napisze nic wiecej, bo szkoda sie znowu nakrecac.
Ogolnie czoraj bylo sympatycznie. Mielismy gosci. To nic, ze do moemntu w ktorym nie przyszli uwijalam sie od rana jak mrowka, tachalam zakupy podczas gdy maz smacznie sobie spal po nocce, wstal tuz przed przyjsciem gosci, i postanowil w ostatnich minutach zmienic wode rybkom w ponad stulitrowym akwarium, nie wspomne tez ze inaczej sie umawialismy i miala byc pomoc. Pomogl na chwile przy Synusiu, ale to tak ze myslalam, ze utluke gada. Polozyl Bobo obok siebie na lozku, ogladali cos tam z laptopa i zaczal Mlody marudzic. Ale to nic, przeciez nie placze. Dopiero jak sie rozwyl to go wzial na rece. A chcialam po prostu CHWILI CISZY. Spokojniejsza bym byla i Synus tez, gdyby zostal ze mna w kuchnni w swoim bujaczku. Nosz kuzwaa. I takim oto sposobem coraz bardziej ucze sie radzic SAMA ZE WSZYSTKIM i na pomoc malzona powoli przestaje liczyc. I niestety z kim bym nie rozmawiala (czyt. z jaka matka bym nie rozmawiala) wszyscy tacy sami. Oni musza sie wyspac, my kobiety nie, bo mamy to w genach, calodobowa opieka nad dzieckiem. Ok, ja nie narzekam , spiochem super ekstra nie jestem, ale np jak kiedys bylam chora to mezul nie pomyslal o tym, ze jak w niedziele wstalam rano i nakarmilam Bobo to np zeby dac mi odpoczac moglby wziac Synusia do drugiego pokoju i sie pobawic z nim. Chociaz te pol godz dluzej boskiego snu. Ale nie, po co. On mi przeciez pomaga. Pocieszam sie tym, ze gotowanie u mnie odpada. Czesto. Np jak mamy gosci to pichci w wiekszosci malzon. Ja tam salatki robie czy pieke udka z kuraka, a maz reszte. Wiec odpada mi harowa przy garach. Grilla jak robimy to on zapitala i obrabia wszystko, przygotowuje mieso i nawet je kupuje. To jego dzialka. Po zalkupy tez mi pojdzie, bo nawet lepiej i oszczedniej je robi. 
aha. Wiadomosc o nowym telefonie nie wywolala zbytniego szoku. Zapytal sie tylko ile kosztowal, i czy wiem, ze to znowu moja wina ze sie zepsul. No wiem. Ale tez i jego bo po co mnie wnerwia. Chyba pomysle jednak o tym rzucaniu jajami i sprzataniu, to naprawde moze dzialac wyciszajaco i uspokajajaco ;) 
 teraz oficjalne przyznanie sie do winy. Ostatni kilka dni Bobo dostaje histerii przy odkladaniu do lozeczka. I teraz tysiac pytan do. DLACZEGO TAK SIE DZIEJE? no i dzisiaj dostalam olsnienia. Ostatnie kilka nocy mialam lenia i zamiast odkladac Babla do lozeczka po karmieniu to Mlody zostawal przy cycu i tak do rana. No i teraz w dzien potrzebuje tego samego bo sie przyzwyczail miec cyca jako stolowke i smoczek. Jak razem spimy to czuje nieraz przez sen jak sie sam przysysa, radzi sobie ;) to teraz w ciagu dnia usypia przy cycu i spi dopoki go nie podniose. I histeria murowana. Wkurzalam sie na niego, ale to tylko moja wina. GLupia leniwa matka. Trzeba teraz zaczac przestawianie. Chociaz tak slodko sie spi z Malenstwem u boku. Malzon od 5 m-cy kima w salonie. Czasami przylazi jak ma nocki. CZASAMI. Ale szczerze to wole teraaz spac sama. Czyzby to poczatek konca byl ?...
Dzisiaj mamy ambitny plan pojsc RAZEM na basen. Ciekawe czy sie znowu nie poklocimy i czy plany nie pojda w.  Mam zamiar tez podac dzisiaj dla Kochanego Bobo starte jabluszko. I  nagrac. Zaczynamy wprowadzanie posilkow. Twardo postanawiam. Chalupa ogarnieta po gosciach. W nocy mnie wzielo. Nienawidze miec z rana syfu w kuchni i nie tylko. Bo wtedy zamiast pozrec sniadanie latam ze szmata po chalupie. Milo spedzony wczorajszy czas z ludzmi. I dzisiaj kijowa pogoda i do dupy samopoczucie. Mam nadzieje ze maz bedzie mial lepsze, chociaz leb na bank bedzie go bolal.  Witaj niedzielo. Dopijam kawe i zaczynamy nowy dzien ;)

sobota, 7 lipca 2012

Zgoda :)

Ajajaja. Nie pamietam kiedy ostatnio pislam, ale pamietam, ze o porodzie. Dni mi coraz szybciej umykaja. Wczoraj moj Synus skonczyl JUZ 5 miesiecy!!!!!!!!!! tak szybko ten czas leci, z takiego malego Kruszka taki juz duzy chlopak ten moj Diamencik! Wczoraj standardowo jak co miesiac odspiewane zostalo STO LAT, i prezent musial byc. Kupilam dla Bobo fajnego, kolorowego psiaka zawieszke, sporawy no ale przeciez moj Niunio tez juz duzy jest ;) Dzien zapoiedzial sie ciekawie, i niestety ale od godz 14 mialam armagedon w domu. Synus plakal non stop, podejrzewam ze z powodu upalow, tak do wieczora. Jedynie raczki dzialaly, a ze Mamusia nie przyzwyczajona to myslala ze padnie po calym takim ekscytujacym dniu. Dzisiaj na szczescie juz lepiej. Ale o rasie sie moje Dziecie dopomina coraz czesciej... i szczerze mowiac, nie przeszkadza mi to! azkolwiek czasami mam DOSC ;) w srode jedlismy pierwszy posilek. Glupi babsztyl z ptzychodni polecila nam dac jako pierwsza gruszke ze sloiczka. I glupia matka sie posluchala. Nast dnia rano byla piekna zdrowa kupa ale po poludniu zaczal sie placz po 24 godz od posilku. Mamusie czy to mozliwe ze to od gruszki? mimo ze kupka sie pojawila? w kazdym razie gruszki dluuugo nie sprobujemy, a po 2 dniach przerwy jutro zjemy 2 lyzeczki zblenderowanego swiezego bananka. I poczekamy na efekty.Wspomne tylko ze podczas pierszego karmienia silowalam sie z Bobo kto bedzie trzymal lyzke :P
Dzisiaj usmialismy sie z Synusiem jak nigdy. Udalo mi sie nawet nagrac te ataki glosnego, wspanialego i szczerego smiechu. I powiem ze NIE MA NIC PIEKNIEJSZEGO NA SWIECIE NIZ WIDOK BEZZEBNEGO ZACIESZU DZIECKA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! zakochaalam sie po raz bilionowy w moim Synku!!!!!!!!
A teraz z innej beczki. Lece skrotami bo padam na moja piekna wyjsciowa (haha!) buzie. Malzon ostatnio mial okres, ja tez i jakos tak nam nie po drodze razem bylo. Nerw, foch i tak od niedzieli do dzisiaj. Dzisiaj juz lepiej aczkolwiek nie idealnie. Ktos cos mowil ze zycie we dwoje to droga uslana rozami? jak tak to  wiadomo nie od dzis, ze bredzil. I tak kocham teggo mojego wariata. Aczkolwiek czasami mam nieopisanie ogromna ochote wziac za kolniez, wystwic za okno i puscic :P:P:P na szczescie dla niego brak mi sily i prob nie bylo poki co. Dzisiaj tez pogodzilam sie z mama. Jej jaka ulga. Gadalysmy ponad godzine, w koncu trzeba bylo nadrobic tydzien nie rozmawiania .  Wczoraj tez padl mi telefon. Wcale nie od tego ze kilka razy wyladowal na scianie. Tesknie za stara nokia w takich momentach. Ona byla niezniszczalna. Inne telefony nie sa przystosowane do mojego temperamentu. Takim oto sposobem telefony zmieniam srednio co pol roku. I nie wiem czy kiedykolwiek zmadrzeje. Najgorsze jeszcze przede mna, bo musze powiedziec malzonowi, ze zakup wiekszy byl. Poki co mijamy sie bo na nocki pracuje w tym tyg. Wiec rano nie mial kiedy zauwazyc :P
nicc padam i uciekam spacc. Buzka 
napiszcie  drodzy Podgladacze cos o sobie. Tez macie taki temperament jak ja? zdarzylo wam sie rzucic czyms w zlosci? ja choleryk jestem straszny, aczkolwiek Bobo systematycznie uczy mnie anielskiej cierpliwosci ;)

wtorek, 3 lipca 2012

Porod ;)

Wzielo mnie na wspomnienia. Wspomnienia porodu. Najpiekniejszy dzien w moim zyciu. Najbardziej emocjonujacy i zaskakujacy. To juz prawie 5 miesiecy a ja pamietam wszystko. Wiec zapisze to wszystko, coby mi nie umknelo ;)
Zaczne od dnia poprzedzajacego TEN WIELKI DZIEN. To byl drugi dzien, kiedy mielismy snieg na dworzu. Wyciagnelam meza na dluuugi spacer, polaczony z zakupami i sesja zdjeciowa. Mialam w sobie tyle energii, ze moglabym ja obdarowac spokojnie jeszcze z 10 osob. I prawie kazdy przechodzien mijal nas z usmiechem na ustach i podziwem ze taki slon a jeszcze sie turla. Wyszlismy o 10 chyba a wrocilismy o... 18! Jeszcze dodam, ze przedostatnia noc przespalam w calosci (oprocz standardowych pobudek na siku)  pierwszy raz od kilku miesiecy!!!!!!!!!!!!! szok to byl dla mnie i meza ogromny ;) rocilismy z zakupow, wzielismy sie za robienie jedzonka i do godz 2  w nocy jedlismy i rozmawialismy ze znajomymi na skypie. Zero zmeczenia, nic. Najlepsz- zero boli oprocz standardowego pobolewania w krzyzu, ale zawsze tak mam jak za duzo sie nachodze. No i wreszcie TEEN DZIEN. 5 luty 2012, godz 4 nad ranem- Monike wybudzila zgaga. I jak Monika sie obudzila, to poczula ze cos chlusnelo, i nie bylo to siku, oj nie. No to szok, pedem do kibelka, a tam- WODY!!!! jak mi sie lapska zaczely trzasc, to tylko ja wiem, drzenie ust na maxa, ze ledwo z polozna sie dogadalam (przez telefon). Siedzialam na kiblu i sluchalam poloznej, ktora beztrosko stwierdzila ze skoro nie mam skurczy to powinnam sie polozyc i przespac. Kuzwa, jak to przespac? tak sobie wlasnie pomyslalam, i ze jest chyba zdrowo piznieta, ale potem klnelam sama siebie ze tego nie zrobilam, jak lezalam i ledwo zipialam ze zmeczenia na porodowce.  No i poczekalam az ta pierwsza fala sie ze mnie wyleje, w miedzyczasie Synus dokazywal jak zawsze i nic sobie nie robil ze w basenie juz wody nie ma ;) obudzilam malzona, i mowie mu ze mi wody odeszly a ten odparl zebym sie nie martwila, ze to jeszcze troche potrwa i poszedl spac jakby nigdy nic. Niedzwiedz. To ja mu znowu, ze chyba dzisiaj zobaczymy naszego Synusi, a ten dalej, ze mam sie nie martwic. No to stwierdzilam, ze nie bede go poki co budzic i uswiadamiac, niech sie wyspi chlop, bo na potem mial mi sie przydac. Skurcze zaczely sie dopiero od godz 6, ale delikatne, co 5-6 min od razu.  W sumie pierwsze 2 godziny od odejscia wod plodowych to siedzialam na moim ciazowym forum, i zdawalam relacje na bierzaco co sie ze mna dzieje, przygotowalam lozeczko Synusia, przejrzalam torbe do szpitala, wykapalam sie i doprowadzilam do porzadku, zjadlam sniadanko, zmylam stary lakier do paznokci i pomalowalam nowym, wydepilowalam brwi, no duuuzo rzeczy robila, wszystko tylko nie spala. O godz 8 juz byla u nas polozna, bo skurcze mialam co 4 min po 60 sekund. SKURCZE KRZYZOWE. Brzuch mnie nic nie bolal, czulam tylko krzyz. Polozna przywitalam zgieta w pol w salonie, oparta o kanape, bo zdazylam tylko domofon odlozyc i jeczalam z bolu, ledwo sie doczolgalam do salonu. No i wtedy obudzilam meza, zeby zwolnil lozko do badania. Nie zapomne jego wielkich oczu, on naprawde nie kapnal sie o co chodzi jak go pierwszy raz obudzilam. Rozwarcie na 2 cm, Synus jak najbardziej zrelaksowany, mial w duszy co sie dzieje ;) wiec polozna odjechala i kazala dzwonic jak beda skurcze co 2 min i zrelaksowac sie prysznicem Ja pierdziu, maz od tamtej pory byl ze mna, ogarnial sie i liczyl ze mna skurcze. W miedzyzasie zadzwonil do mamy mojej i nie wiem do kogo, bo mialam to juz centralnie w dupie. Bolalo jakby mi ktos wbijal  metalowego, tepego bejsbola w krzyz. I to coraz mocniej. O godz 12 (chyba jakos tak) zadzwonil maz do poloznej, bo skurcze juz byly co 2 min, i ta kazala nam juz przyjechac do szpitala. Wezwalismy taksowke, ja sobie siadlam okrakiem na tylnim siedzeniu, i jeczalam przy ikazdym skurczu, generalnie inni kierowcy na swiatlach mieli swietny widok. Podjechalismy pod szpital, malzon wzial mnie na wozek a ja przy kazdym skurczu w drodze na oddzial zsuwalam sie z wozka i na kolanach odbebnialam swoje. No szok. I tak tez przywitalam babeczke ktora nam otworzyla drzwi na porodowke. Polozyli mnie, polozna sprawdzila rozwarcie- 4 cm, na co ja zalamka, ze tyle godz meczarni i raptem 4 cm? Dalej skurcze, ktg w normie, ja juz padalam, godz chyba 14- 6 cm! No to juz lepiej mi bylo, ale bol byl coraz gorszy, zreszta i ja juz bylam wypompowana i przypomnialo mi sie ze tu epidural za darmoche to ja z zadaniem o znieczulenie. Polozna stwierdzila ze niepotrzebne mi, bo zanim lekarz przyjdzie i zadecyduje jakie mi to znieczulenie dadza (???) to ja juz urodze. Tylko ze tak sie nie stalo. Od gdz 14 do 16 rozwarie dobilo do 8 cm i nie postepowalo dalej. Wezwali anastezjologa, dal mi epidural, ktory podzialam TYLKO  po jednej stronie. Mialam bole krzyzowe z lewej strony wiec dla mnie rozniccy nie bylo. Bylam wkurwiona na maxa, ze jestem ta jedna na milion, ze epidural dal ciala i nie zadzialal jak trzeba. Jeszcze polozna z usmiechem na ustach szepnela ze duza dzidzia sie rodzi i z bujna czarna czupryna (wstyd sie przyznac ale od razu zaciesza dostalam, bo balam sie ze moze rudzielec bedzie: maz czarne wlosy, ja blond :P), na co ja z jeszcze wiekszym przerazeniem lezlam. Zaczely sie skurcze parte, sto razy lepsze niz te "rozwarciowe", przy ktorych zabraniali mi przec, a ja parlam, bo to bylo silniejsze ode mnie. W koncu o 19 ginekolog zadecydowala o cesarce, odlaczyli mnie od tej paskudnej oksytoyny, wiec i skurcze lzejsze byly, ale nadal nie ustepowaly i o 20 powiezli mnie na blok, a maz razem ze mna. Tam jego ubrali, a ze mna anastezjolog probowal wszystkiego, zeby nie usypiac mnie w calosci.  Bo przeciez znieczulona bylam tylko z jednej strony. Po kilku probach zaczeli mnie kroic, troche bolalo, ale anastezjolog dal mi cos szybko na odlot i szybko przestalam czuc. Czulam tylko szarpanie, maz trzymal mnie mocno za reke i po chwili, o godz 20.22 uslyszelismy dwa wrzasniecia naszego Synusia! Bylam w szoku, ze to juz, ze nasze Bobo jest z nami. Ogolnie malo przytomna bylam ze wzgledu na ta mieszanke znieczulen, ale tego nie zapomne do konca zycia. Maz poszedl z Synusiem, a mnie zacczeli czyscic i szyc. Anastezjolog zastapil meza i trzymal mnie za reke, bo sie bardzo balam, co chwila mialam zawroty straszne glowy i problem z oddychaniem. Ale zagadywal. w koncu pokazali mi Babelka, dali dotknac, wycalowac, poplakalam sie. Zrobili nam pierwsze zdjecie w trojke i poszli juz do naszej sali. A mi powiesili zdjecie naszego rozdartego ;) Maluszka, coby mi czas umilic. Pamietam, ze wtedy jak patrzylam na ta fotke, to pomyslalam ze teraz to moge umierac, moje Bobo jest juz z nami, cale i zdrowe, niech sie stanie co ma sie stac :P W koncu i mnie dowiezli na nasza sale, i od razu Synus dostal cyca. W niecala godzine od wyciagniecia z brzuszka. Piekny czas, obdzwonilismy rodzine, przyszla nasza kochana polozna, zobaczyc Malenstwo i pogratulowac, dziekowalismy jej z calego serca bo byla naprawde wspaniala. Przez ten caly czas nie uslyszalam ani jednego zniecierpliwionego glosu, ani przez chwile nie widzialam skwaszonej miny, nawet jak juz krzyczalam przy partych, nikt mnie nie uciszal. Caly czas tylko powtarzala ze jestem dzielna i ze sobie swietnie radze. Nawet jak wychodzila z sali, to informowala dokad idzie i za ile bedzie.  Poprosilismy o pokoj, w ktorym i maz moglby z nami spac i taki dostalismy :) z telewizja, internetem i telefonem, moje lozko, lozeczko Bobo, i kanapa dla meza. Pielegniarka na kazde pierdniecie doslownie, i tez zero skwaszonych min. Oczywiscie nie musze pisaac, ze po 48-godzinnym maratonie z zakupami, spacerowaniem i porodem i 2-godzinnym snie w miedzyczasie NIE USNELAM ANI NA MOMENT. Cala noc przyglaadalam sie Bobo i nie moglam uwierzyc ze jestesmy juz w trojke.
Musze napisac, ze najgorsze byly dla mnie badania przy skurczach, bo musieli wiedziec jak sie Synus zachowuje, czy schodzi do kanalu czy nie. Pamietam tez, ze w przerwach miedzy skurczami  udawalo mi sie zasnac ze zmeczenia, niby to byla minutka, dwie ale jak pomagalo! Mezowi nie dawalam odejsc nawet do kibla, raz tylko udalo mu sie wymknac na papierosa i raz po laptopa do domu. Tak, laptopa, zeby mi puszczac nasza ulubiona piosenke! No i te okropne telefony od jego brata, co chwile kuzwa wydzwanial co i jak, w koncu zjebalam meza, zeby wylaczyl telefon, bo mnie tylko jeszcze bardziej bolalo przez to :P Juz pod koniec mialam dosc i z bolu kazalam mu sie nawet nie oddzywac. Pomogl mi bardzo, przy kazdym skurczu wieszalam sie na jego szyi, wbijalam pazury, cud ze karku mu nie skrecilam ;)Przy skurczach partych zaczelam krzyczec, pomagalo mi, a mezul w ktoryms momencie zaslabl i zamiast na mnie, cala uwaga skupila sie na nim, zeby go przytrzymac i w pore krzeslo pod dupsko podlozyc. To byl mega smieszny moment. Wczesniej, jak jeszcze dawalam rade, to cykal mi zdjecia, rozsmieszal. Mam nawet jedno jak leze i pokazuje srodkowy palec :P takie mialam zalecenie od malzona ;) Z sali operacyjnej mam duzo zdjec, bo ktos wzial od nas aparat i nam je robil. Mam nawet kilka fotek jak lekarz unosi Synusia, umazanego, z nieodcieta pepowina, pierszy moment wyciagniecia z brzusia. Nacierpialam sie troche, ale przeciez nie ja jedna i nie ostatnia ;) wcale tak zle nie bylo!! Nastepnego dnia powiedziala mi lekarz d;aczego skonczylo sie cesarka. Po pierwsze Synus byl ulowony do kanalu rodnego twarz zamiast czubkiem glowy. Stad kazali mi lezec na boku. Po 2: Bobo nie schodzil w ogole do tego kanalu. Po 3, rozwarcie zatrzymalo sie na 8 cm i dalej nie postepowalo mimo kroplowki.  No i ze nastepny porod skonczy sie pewnie tez cesarka. Tyle ze ja juz probowac rodzic silami natury nie bede chciala. Od razu zazadam cesarke. Chociaz wspaniale bylo byc zaskoczona odejsciem wod. Wielka niewiadoma byla bardziej fascynujaca nic umowienie sie na termin porodu. I tak Synus mnie oszczedzil i nie kazal na siebie czekac bo urodzil sie 2 tyg przed terminem, wiec totalnie mnie zaskoczyl, tym bardziej, ze bylam przekonana ze przenosze. Nawet zadnych dolegliwosci nie mialam, czulam sie jak Mlody Bog.
Piekny dzien, chaotycznie opisany, ale w koncu utrwalony :)

niedziela, 1 lipca 2012

Dziwnie :/

Dziwnie wczoraj bylo. Sobotni poranek spedzilam na sprzataniu mieszkania, bo mielismy miec gosci. Wizyta jednak zostala odwolana, w sumie ucieszylismy sie. Ale do 18 siedzialam sama z Bobo, bo mezul mimo ze wczesnie wrocil z pracy- musial odespac wstawanie o 4 przez caly tydzien. Poszlismy wieczorem na zakupy, potem zrobilismy sobie grilla na balkonie i tak zlecialo. Synusia wczoraj nie kapalismy. Bawilam sie z nim do 22, wymeczylam go i zasnal szybciutko przy cycusiu. A maz... Maz mnie zdenerwowal. Wieczorem mialam nadzieje ze pofikamy razem we trojke, a on telefony do rodzinki, internet i tak w kolko. No zesz kuzwa :/ Jego siostra non stop wydzwania. I zabiera NASZ czas. Wieczorami zaamiast posiedziec we dwoje to maz spieprza na balkon i papla z siostrunia, ktora pieprzy o kazdym baku, ktorego puscila ona lub maz i ktorej przez to powoli nienawidze! Jakby zycia swojego nie miala. Fakt ze bylam poddenerwowana klotnia a raczej totalna olewka mamy, ktora nawet nie raczyla odebrac ode mnie telefonu. Najlepsze jest to, ze dzwonilam 14 razy (!!!). Zachowala sie maxymalnie niedojrzale i po prostu... glupio. W koncu napisalam, ze jestem w szpitalu. I ONA nie oddzwonila! Strasznie przykro mi sie zrobilo. CO to kurwa za matka?!?!?!?! Duzo we mnie negatywnych emocji, oj duzo. Baaardzo przykro mi sie zrobilo wczoraj i postanowilam wiecej do niej nie dzwonic. Skoro ma w dupie minimalnie to, co sie dzieje z jej wnukiem to ja mam ja w dupie tym bardziej. Jak gowniara jakas sie zachowala. Najbardziej mnie zabolal brak reakcji na wiadomosc, ze jestem w szpitalu. Tego jej nie zapomne. Kiedys mialysmy ze soba swietny kontakt. Odkad jestem na obczyznie ten kontakt zanika a ja coraz bardziej widze, ze nie moge na nia liczyc. Byla u nas po urodzeniu Syniusia, mial miesiac, a ona mi nawet nie potrafila posprzatac, ba- pomoc w domu. Prosic ja musialam o glupie pozmywanie. Czysciej mialam w domu jak jej nie bylo. Dodatkowo nie raz doprowadzila mnie do placzu. MIelismy sie wybrac z nia do kraju mojego meza. TEraz jestem pewna, ze jej nie zabiore ze soba. Po co mi stres i  debilne docinki? Pokazala co potrafi za kazdym razem, jak u nas byla. A ja wakacje chce miec bezstresowe. Zeby chociaz umiala powiedziec slowo PRZEPRASZAM.  A skad! Ani razu! To, ze to jest moja matka, nie znaczy, ze nie ma obowiazku przepraszac. Bardzo boli mnie ten temat, i za kazdym razem jak o tym mysle, gotuje sie we mnie na maxa. Nie wierze, ze jest taka podla. 
Dodatkowa przykrosc sprawil mi moj brat. Tez wczoraj. Umawialismy sie od ponad roku, ze doleci do nas, jak bedziemy u tesciowej. I wczoraj oznajmil mi, ze on wybiera wakacje z jego dziewcczyna, ktora naciska go na wczasy na Majorce. A tak mi zalezalo, zebym sama nie byla. Chcialam, zeby nasze rodziny sie spotkaly w koncu razem a nie ciagle odzielnie. A teraz sie okazuje ze pojade tam jako jakas bezdomna sierota :/ Juz wszystkim zostalo zapowiedziane, ze przyjedziemy z moja rodzina. Mam nadzieje, ze chociaz ojciec sie nie wycofa. I takim oto sposobem dzien zaliczylabym do baaardzo smutnych, ale na szczescie moje Bobo rozjasnial mi go non stop !
A mezul, jak to facet, zamiast przytulic, ululac, to patrzyl krzywo, ze zamiast zapomniec i spedzic milo ta sobote, to ja smuty wale. Zrozumialabym go, zeby chodzilo o sprzeczke z jakas kumpela- w dupie ja miec. Ale wczoraj zawiodlam sie na mojej rodzinie. I to bardzo. Ahhh,  faceci. 

piątek, 29 czerwca 2012

Hejka!!!

No, opuscilam mojego bloga na jeden dzien! Ale wczoraj ciezko bylo. Az mnie glowa z nadmiaru wrazen rozbolala :/ cala noc nie moglam spac ze stresu, bo mialam miec kontrole z urzedu, z ktorego dostaje tzw "chorobowe". Oczywisccie strasznie chora nie jestem, i balam sie bardzo ze odkryja to i mi zabiora to swiadczenie.A tu niespodzianka. Godz 10, ja tu przygotowuje Mlodego do dalekiej podrozy (do innego miasta) i nastawiam sie psychicznie, dzwoni telefon! I co? wizyta odwolana!!! super, kamien z serca. Pewnie wkrotce znowu mnie "zaprosza" ale narazie ciesze sie odwolaniem kontroli ;) I tak dzien zlecial, maz wrocil z pracy, nie wychodzilismy nigdzie, bo ja juz zdazylam 2 razy w ciagu dnia wybyc z Bobo z domu, wiec wieczorem mi sie juz zwyczajnie nie chcialo. Posiedzielismy na balkonie, potem w domku sie bawilismy w trojke. Uwielbiam te chwile. Bobo byl wczoraj baaardzo marudny a to pewnie dlatego, bo nie bylo czym oddychac! taka duchota, ze nonrmalnie SZOK! Generalnie z atrakcji wczorajszych najlepsza byla ta, ze Synus zrobil mi wielka malinke na poliku. Ogolnie gryzie swoimi groznymi dziaselkami wszystko co popadnie, w tym i moje poliki, nos, brwi itd. Wiec tak smiesznie bylo jak sie dorwal do mojego policzka, ze nie pozulam jak mi go malo nie wciaglal swoja buziulka na amen! Odessalam go a malzon z przerazeniem na mnie spojrzal, zreszta ja nie wygladalam lepiej jak ujrzalam swoje odicie w lustrze :/ Generalnie dzisiaj jak wyszlam po zapupy to ludzie z litoscia sie na mnie patrzyli, bo wygladam, jakbym dostala w pape. Ale stwierdzilam ze w dupie to mam, w plastry sie bawic nie zamierzam. Niech mysla co chca. Oczywiscie wieczorny spacer zaliczony, znowu prawie 3 godziny! Jutro sobota, wstepne plany sa takie, ze zaprosimy znajomych na grilla, a jak wyjdzie zobaczymy, maz jest wykonczony wiec na reke mu bedzie jak goscie nie zdecyduja sie przyjsc. 
PS bosko jest, bo zaczynam coraz czesciej rozsmieszac Bobo tak, ze sie chichra na glos! 
Padam i spadam. Nudno dzisiaj, ale weny cos nie mam. 
Aha. Stalam dzisiaj w garach chyba ze 2 godziny! Zrobilam zupe jarzynowa ze swiezych (!!!) warzyw- czasochlonne jak cholera bo kazde warzywko oddzielnie kupione i obrane- okazalo sie, ze wyszla bez smaku i w ogole beznadziejna. Chociaz dalej zachodze w glowe jak moglami zwykla jarzynowka nie wyjsc O_o Na drugie zrobilam pizze ( !!!)- nie mniej czasochlonne zajecie- i kuzwa sie przypalila !!! i wyszlo tak ze to byl jeden z najgorszych obiadkow w ciagu miesiaca albo i lepiej. Malzon grzecznie zjadl, udawal ze smakuje ale ja juz wiem kiedy klamie ;) Tylko zupy nie mogl dokonczyc, juz widzialm jak mu sie niemal ulewalo :P
Dobra teraz naprawde dobranoc!!!

środa, 27 czerwca 2012

Odrobina relaksu :)

Dzisiaj od rana myslalam ze eksploduje mi glowa ze stresu. Od rana martwilam sie sprawami moich nieumiejacych sie dogadac rodzicow.  Na szczescie mielismy z Bobo gosci, moja znajoma i jej miesiac mlodszy synus. Patrzyli na siebie nawzajem z zaiekawieniem, fajnie to wygladalo. Moj Synus probowal nawet lapac go raczkmi, ale nie dalam mu go zlapac bo by sie skonczylo szczypnieciami i proba pozarcia hihi. Bo nasze Bobo pchaa do swojej cudnej buziulki doslownie WSZYSTKO CO SIE DA!!!!!!!!!!


Bylo fajnie, tym bardziej ze podczas tych odwiedzin nie skupialam sie tak bardzo na smutnych sprawach. Wizytacja odjechala, i przyjechal zaraz malzon, z kolejnymi smutnymi wiesciami, ze jego mama znowu zle sie poczula, a od lat choruje na cukrzyce i nadcisnienie. Plakala mu do sluchawki jak male dziecko, ehh. Jak nie urok to sraczka. Mielismy dosc ponurych wiesci i o 18 wyszlismy na dluuugi spcer, na szczescie u nas  jest baaardzo wiele pieknych miejsc wlasnie do celow rekreacyjnych. Znalezlismy laweczke w ustronnym miejscu i siedzielismy sobie 2 godzinki i ... marzylismy o naszych planach na przyszlosc, o wakacjach i wielu innych rzeczach. Pomoglo, bo wrocilismy do domku z zupelnie innym nastawieniem! Oby wiecej takich chwil! A juz zapomnielismy jak to jest, spedzac ze soba wiecej czasu. Teraz nasze Bobo jest starsze i mniej wymagajace, wiec czas sobie przypomniec ;) Postanowilismy tez zaczac chodzic na basen. Koszta sa wrecz smieszne, bo tyle samo co za wejscie naszej Trojki na kilka godzin placimy za kawe w centrum na ktora dosyc czesto chodzimy :) A plywalnie mamy doslownie -pod nosem, bo raptem 10 min drogi spacerkiem!!! Pozostaje mi tylko kupic w przyszlym tygodniu nowy stroj, bo moje cialo po ciazy z deczka sie zmienilo, niestety nie na lepsze :P i trzeba zatuszowac i kitrac co nieco ;) Ale to nic, na szczescie nigdy nie robilam sobie wyrzutow ani zadnych dietek z czystego lenistwa i przekonania, ze lepiej miec wiecej kg niz za malo! Wystarczy dobrac odpowiednio garderobe i mozna wygladac bosko i sexy bez wzgledu na dodatkowe pare kilo.
To tyle z dzisiejszego dnia. Zaliczam go do bardzo udanych.  Zbieram sie do opisania mojego porodu i dalej boje sie zaczac, tym bardziej ze jutro musze wczesnie wstac.
Aha. Jeszcze jedno. Dzisiaj caly dzien zachmurzone niebo i duchota. I Bobo reaguje na to dokladnie jak jego rodzice: SEN SEN I JESZCZE RAZ SEN! Plus marudzenie, zreszta jak zwykle- slodkie! Przespal prawie caly dzien, myslalam ze moze po 3-godzinnej spacerowej drzemce na swiezym powietrzu sie rozbudzi a tu dupa blada. Po powrocie 15 min szalenstw z Tata, ja w tym czasie przygotowalam kapiel, plum plum, cycoch i... spac. A myslalam, ze sobie pobrykamy jeszcze i obejrzymy meczyk z Tatusiem, ale nie, gdzie tam. Musze przyznac sie, ze czuje niedosyt, pustke i mialam ochote wybudzic Synusia i spedzic z nim wiecej czasu. Na szczescie mozgu mi jeszcze nie odjelo i moje Kochanie smacznie spi do tej pory :)
DOBRANOC!!!!!!!

Smutasnie :/

Dzisiaj mniej optymistycznie :/ 
Sprawy rodzinne ( czyt moich rodzicow)- jestesmy w czarnej dupie, bez zmian, a nawet jeszcze gorzej, opcji na porozumienie i dogadanie sie jak ludzie- ZEROWE! Intereniowalam i ja i brat, ba! nawet malzon delikatnie cos tam... ale i jedno i drugie uparte i zawziete. Postanowilismy sie z bratem wiecej nie mieszac i niech robia co chca. 
Sprawy malzenskie- przez sprawy rodzinne- do dupy. Mega klotnia, z dupy wlasnie wzieta. Oczywiscie ja zaczelam, bo mialam zly humor i trzeba bylo sie czepnac. A ze ja zaczelam to i ja musialam skonczyc i dalam mega popis wielka awantura o NIC ! Jeny, debil ze mnie. Na koniec przeprosilam malzona, ale niesmak zostal... po prostu przerosla mnie ta sytuacja i musialam dac upust swoim nerwom. 
Z mama nie odzywania sie ciag dalszy, zle mi z tym, ale nie ustapie. 
Mam nadzieje ze maz zapomni moj dzisiejszy wybryk szybko, bo normalnie wstyd, siara, wies itp itd. 
Z pozytywnyh rzeczy to oczywiscie MOJ SYNUS! Kochany, troche dzisiaj marudny, ale bosko-marudny :P Wiecej spal niz zwykle,  na mamusiowym forum to co druga skarzy sie na "skoki rozwojowe" Maluchow, nie wiem co to znaczy dokladnie, jak nie padne to dzisiaj przeczytam i sie oswiece a jak nie to w duszy to mam ;)
nie przeczytam-uciekam spacc. DOBRANOC. To byl ciezki dzien pelen wrazen, niestety nie samych pozytywnych.

wtorek, 26 czerwca 2012

Prezenty, prezenty... UWIELBIAM PREZENTY!!!

Dzisiaj znowu dzien zlecial, nie wiadmomo kiedy. Rano leniuszkowanie i zabawa, kawusia z kuzynka na skypie, przygotowywanie obiadu i spacer. Spacer na drugi koniec miasta (tramwajem w wiekszosci, zeby nie bylo :P ) a to tylko i wylacznie dlatego, bo Mamusi zachcialo sie arbuza, ale nie takiego z supermarketu, malego i bez smaku, tylko ogromnego i soczystego. A takie TYLKO  w tureckich sklepach. W ciazy nie jestem, ale za pysznego arbuza oddalabym wiele!!!!!!! Maz dzisiaj wwrocil pozno z pracy, wsciekalam sie ze sie spoznia, ale okazalo sie, ze byl w sklepie i zakupil elektryczna nianie firmy Avent i... moje ulubione perfumy :) baaardzo mila niespodzianka! Potem wspolny spacer od 20 do 22 (!!!), kapiel Babelka i spac. Poaza tym poklocilam sie dzisiaj z mama. Coraz gorszy mamy ze soba kontakt. Sprawa ma sie tak, ze ojciec sprzedaje nasz rodzinny dom. Nawet nie mam sily o tym dzisiaj pisac, nie dociera to do mnie, i chyba nie chce. zeby kiedykolwiek dotarlo. Jak emocje opadna, to wyrzuce to wszystko z siebie ale poki co wole sie wstrzymac...

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Leniwa niedziela...

Wyspani, zrelaksowani, wypoczeci lenimy sie dzisiaj caly dzien. Brzydka pogoda za oknami, pada caly dzien, teraz patrze, ze zaczyna wychodzic sloneczko. Moze zaliczymy jakiskrotki spacerek? A juz prawie 19 ! Nie wychodzilismy z Bobo w ogole, bo takie wiatrzycho ze szok. Wyskoczylam na chwile sama (!!!- sukces!) do pobliskiego sklepu i myslalam ze mi glowe urwie. Zrobilam dzisiaj typowo polski obiadek, zajadalismy sie, az sie uszy trzesly. Pieczone udka, pieczone ziemniaczki, pyszny rosolek (mezowi na "poimprezowe bolesci"  pomogl) do tego surowka z pora... MINAM ! i na koniec dopchalismy sie lodami. Caly dzien we troje, uwielbiam takie niedziele! Bobo szczesliwy, raz z Tatusiem raz z Mamusia, nie siedzial sam w ogole. Teraz mezul spi, Synus tez  a Mamusia bloguje ;) Zbieram sie od kilku dobrych dni, a wsumie to miesiecy zeby opisac moj porod. Na forum dla ciezarowek opisalam pobieznie, ale nie tak dokladnie jak bym chciala. To jest najpiekniejszy dzien w moim zyciu i nie chcialabym zeby kiedykolwiek jakas nawet krotka chwila z tego cudownego i magicznego dnia mi umknela. Skopiowalam wszystkie posty z tego dnia, bo tak sie zlozylo, ze jak mi wody odeszly to skurczy jeszcze nie mialam, i nie wiedzialam co ze soba zrobic, wiec siedzialam na forum z dziewczynami i zdawalam dokladne relacje, poki bylam w stanie ;) masakra!
Wiec pierwszy krok juz poczynilam, teraz czekam na dluzsza chwile dla siebie, bo nie chcialabym przerywac sobie, jak bede opisywac TEN DZIEN. Moze dzisiaj w nocy mi sie uda? Poki co uciekam, bo Synus juz sie wierci w lozeczku, a ja jednak sie zbiore i pojdziemy sie dotlenic, chociaz na te pol godzinki!

niedziela, 24 czerwca 2012

:)

Odwiedziny udane! Bylo swietnie, nie pamietam kiedy ostatni raz spedzilismy mily dzien ze znajomymi. Chlopaki pili sobie piwko w ogrodku i grali w lotki a my kobiety siedzialysmy z Bobasami, gadalysmy o wszystkim i niczym iiii ... zajadalysmy sie slodyczami :P Synus byl bardzo grzeczny, usmiechniety, wizyta sporo sie przeciagnela i wrocilismy do domku o 22.30. Wiec dzisiaj Dzien Dziecka Mlody spi nie wykapany, ale to nic. Ladnie zjadl i poszedl spac umeczony na maxa :P docenilam to, ze moge tyle czasu siedziec z Bobo w domu i nie musze na gwalt wracac do pracy. Kolezanka musiala zostawic swoja 2,5 miesieczna coreczke z opiekunka bo inaczej nie mialaby do czego w pracy wracac, a kredyt na dom trzeba splacic z czegos, jedna pensja u nich to zdecydowanie za malo. Poza tym bylismy swiadkiem nieprzyjemnego zdarzenia. Dolaczyl sie do naszego spotkania sasiad owych znajomych z naprzeciwka. Siedzielismy na koniec razem w domu, i opowiadal nam o swoich dzieciach, porodach zony itp itd ogolnie fajnie sie rozmawialo. I wkoncu powiedzial, ze juz czas na niego, bo mial byc juz od godziny w domu. I poszedl do tego domu. Smialismy sie, bo stal przed drzwiami i czekal az zona mu otworzy ( i czy w ogole otworzy). Tak, otworzyla i na wejsciu dostal od niej po glowie (!!?!?!?!?!?!). Uderzyla go!!! Nie wiem co ta laska chciala udowodnic, kurcze jak sie ludzie kloca (normalne ze to robia!) to w domu, po co swiadkowie?  I po co od razu bicie?!?!?!?!?! No masakra, zatkalo nas strasznie, mieszane uczucia, a ten facet, co za wstyd i upokorzenie. Fuj, nie pokazala klasy, oj nie...
uciekam spac, poki czuje ze mnie zmeczenie dopadlo! Dobraanoc!!!!!

sobota, 23 czerwca 2012

Dzien dobry! Kocham Cie!

Najlepiej mi sie pisze z rana, po pierwszych szalenstwach z Synkiem. Witam Bobo prawie kazdego ranka piosenka "Dzien dobry- kocham Cie!" w moim wykonaniu, a  Synus wita mnie pieknym, slodkim usmiechem , po czym pijemy mleczko, bawimy sie, zmiana pieluszki, czasami urozmaicenie w postaci siku lub kupki na lozku (jak to dzisiaj na przyklad bylo :P ) i jak juz spi to mam chwile dla siebie.  Wtedy robie sobie sniadanko i przy pysznej, bezkofeinowej ;) kawusi siadam i pisze.  Wczorajszy dzien zlecial mi baaardzo szybko. Ani sie obejrzalam a byla juz pora kapania Synusia, i mialam wrazenie ze jakos malo czasu wczoraj ze soba spedzilismy. Wczoraj Synus uraczyl mnie glosnym, rozbrajajacym smiechem. Rozsmieszal go tekst "nie za gleboko?", ktory padl po tym jak wsadzil sobie taki kawal gryzaka do buzi ze ja juz na jego miejscu dawno bym puscila przyslowiowego PAWIA. I tak chichralismy sie glosno dobre 5 minut, z czego 2 udalo mi sie utrwalic na video! Jej jak ten czas leci. A Bobo co rusz mnie czyms nowym zaskakuje. Jak mial 8 tygodni zaczal sie usmiechac swoim cudownym, najpiekniejszym, bezzebnym, dziaselkowym usmiechem. Rowno w dniu kiedy konczyl 3 miesiace zrobil nam niespodzianke i zaczal gaworzyc bardzo glosno i dosyc dlugo ;) od tamtej pory nie sa to juz krotkie, dziwne odglosy! W wieku 3 miesiecy i 3 tygodni zaczal chwytac swiadomie zabawki. W wieku 4 miesiecy i tygodnia zaczal przewracac sie na brzuszek z pleckow. Pamietam ze to bym moment. Polozylam Smyka na materacu w salonie, obladowalam pluszakami i sama zasiadlam wygodnie przed laptopem. W pewnym momencie patrze, a tu nagle Moj Skarb na brzuszku. W pierwszej hwili zwatpilam i zastanowilam sie czy tak go przypadkiem nie zostawilam, ale nie. To polozylam Go na plecki z powrotem, i obserwuje. Minelo moze z pol minuty i HOP, znowu na brzuszku :) Radosc mamina nieopisana,  najsmiejszniejsze jest to ze Bobo nie cierpi lezec na brzuszku, i tak przewracal sie na ten brzuszek non stop, ze zdziwiona minka, i wsciekal jednoczesnie ze na tym brzucholku lezy. Ubaw mialam po pachy! I od razu zapalila mi sie czerwona lampka jak bardzo musze teraz uwazac na Moj Skarb. Sam zostaje jedynie w swoim "kojcu" albo w lozeczku. Chociaz i to nie do konca dobre miejsce dla Niego, bo jak sie w nim obkreci to lapka zawsze laduje miedzy szczebelkami. Od jakiegos czasu tez wlasnie zaczal sie glosno smiac. Rzadko kiedy mu sie to zdarzalo i jak juz zaczal to zawsze robilam wszystko co w mojej mocy zeby trwalo to jak najdluzej. I wczoraj udalo sie i nakrecilam super pamiatke. Ogladalam to video juz chyba ze 100 razy i dalej napatrzec sie nie moge :P

Maz wrocil dzisiaj o 6 rano z nocki, pobawil sie z nami chwilke, bo akurat Bobo szalal i ani myslal spac, i poszedl odpoczac. Mamy dzisiaj w planie isc do znajomych meza z pracy, maja 7-miesieczna coreczke. Ciesze sie, bo dawno razem nie wychodzilismy. Obiecalismy tez sobie ze raz w miesiacu, moze dwa bedziemy chodzic do restauracji na jakies dobre jedzonko. Na kawe zdarza nam sie "umawiac" dosyc czesto, ale zawsze nam szkoda bylo pieniedzy na restauracje. Ale ostatnio stwierdzilismy ze nie po to zarabiamy ( czyt. maz zarabia ;) ) zeby nie moc raz na jakis czas wyjsc do ludzi, do miasta :P oczywiscie z Bobo! Dziwna moze jestem mama, zaborcza, ale nie wyobrazam sobie zostawic Synka ani na chwile. Raz musialam, jak mialam wizyte u fryzjera, to z Synkiem zostal maz. Nie widzialam go 4 godziny!!! jak wrocilam do domu i ich nie bylo, bo poszli na spacer, to miejsca sobie nie umialam znalezc. Mialam czas dla siebie zeby odpoczac, zrelaksowac sie ale bylam bardzo zestresowana, czulam ogromna pustke i latalam po mieszkaniu i sprzatalam wszystkie katy, zeby nie zwariowac. Jak wrocili i zobaczylam Synka ... to sie poplakalam, lzy lecialy jak grochy. Wiem, ze to niedobrze ale nic na to nie poradze i nie chce nawet. Przeraza mnie tez mysl, ze przyjdzie taki dzien, w ktorym bede musiala wrocic do pracy. I tutaj znowu rycze (hormony?). Nie wyobrazam sobie tego, ze moj Synek zostanie sam w zlobku, a raczej ja zostane bez Synka :P  Jak zaszlam w ciaze, to rozmawialismy z mezem, ze wroce do pracy jak Bobo skonczy 6 miesiecy, bo tyle bardzo chcialam karmic piersia. ALe teraz jestesmy razem 4,5 miesiaca a ja nie wyobrazam sobie powrotu. Maz tez juz chyba widzi, ze nie dam rady. I mamy cicha nadzieje ze sytuacja finansowa pozwoli mi na bycie z Malcem non stop min do momentu w ktorym skonczy roczek. Bedzie juz bardziej samodzielny, bedzie reagowal wyrazniej na osoby ktore lubi badz nie polubi, i bede mniej wiecej wiedziala jak sie czuje w tym zlobku. Poza tym trzeba wroic do pracy, bo teraz pracujemy nie tylko na siebie, ale przede wszystkim dla NASZEGO NAJWIEKSZEGO DIAMENCIKU !!!!!
Uciekam, moze dam rade jeszcze sie chwilke zdrzemnac, zanim na dobre rozpoczniemy dzien :P

piątek, 22 czerwca 2012

Przyziemne sprawy ;)

Jej, juz piatek! Ale to ekspresem zlecialo! zawsze myslalam ze jak bede siedziec w domu, czy w ciazy czy juz z Bobo to dni beda mi sie niemilosiernie dluzyc. A tu niespodzianka- dni w czasie ciazy uplywaly baaardzo szybko, ani sie obejrzalam a nadszedl dzien porodu, a czas spedzony z Synusiem zasuwa nieublagalnie jeszcze szybciej !
Mezulek wrocil po nocce i byl tak steskniony za Synkiem, ze jak tylko zobaczyl ze nie spi, to od razu wzial go na rece. Taak, o 3 w nocy zachcialo mu sie zabawy :P obudzili mnie, dalam cyca, maz zasnal szybciej, a ja... bujalam sie z Bobo do 4 rano, bo sie rozbudzil i usnac nie chcial, tylko fikal w lozeczku. Wscieklam sie troche, ale zdrugiej strony nie dziwie sie, ze w kazdej wolnej chwili probuje nadrabiac czas, w ktorym nie ma go przy Synku.
Dzisiaj troche przemyslen o przyziemnych calkiem sprawach. Mielismy ostatni czas z mezem malzenski kryzys. Wydaje sie kazdej kobiecie, ze jak dwojgu kochajacym sie ludziom rodzi sie Sliczny,  Kochany Bobasek to jest pieknie, cudownie, idealnie. Nic bardziej mylnego. Owszem, na bank sa pary ktore moze i tak maja, ale coraz czesciej przekonuje sie ze w wiekszosci tak to nie wyglada. Matka jest zmeczona po porodzie, oczekuje od prtnera pomocy, i to bez zadnego proszenia, tylko najlepiej jakby facet umial ogarniac telepatycznie o co jej chodzi. Tata- dumny, szczesliwy tata peka z dumy, ale zauwaza, ze Maly Berbec non stop placze, wymaga ciaglej uwagi Mamy, ktora zapomina o mezu i tylko "wymaga", do tego jest przerazona i znerwicowana. Dodatkowo czas dla nas dwojga zniknal z naszego grafiku zupelnie! Ktory ma wiecej szczescia, ucieka w wir pracy, a ten, ktory ma jeszcze wieksze szczescie- ucieka spac na inny dostepny "kojec" w domu. Hmmm. Wiem, ze strasznie to brzmi, ale jakze realnie. Matke dobijaja pytania: "czemu on tak placze?", bo uwaza to za wymierzony policzek w twarz, tymczasem biedny mezczyzna po prostu sie pyta, bo nie wie, ze czasami dziecko po prostu placze. Tate dobija sluchanie narzekan Mamy, ktora po prostu chce sie wygadac i troche wyrzucic z siebie zmeczenia. Ehh i tak jesli Mlodzi rodzice sie nie opanuja w pore to szykuje sie calkiem spora klotnia ;) poczatki byly ciezkie, ja jestem choleryczka, nienawidze jak ktos mnie poucza, instruuje, dziala to na mnie jak  czerwona plachta na byka, i kazda "dobra rada" mojego meza doprowadzala mnie do pasji! Na szczescie przy ktorejs z kolei klotni maz wywrzeszczal mi wszystko i troche sie opamietalam. Przestalam instruowac (tak, sama tego nie znosze ale to nie przeszkadza mi w pouczaniu innych :P ), maz tez przestal zadawac glupie pytania i jakos powoli zaczelismy ogarniac na spokojnie ta nowa, wspaniala ale jakze trudna sytuacje. W 9 dobie zycia naszego Synusia zostalam calkowicie sama, bo malzon trafil do szpitala na 4 dni, co mnie bardzo wzmocnilo i dalo mi spora pewnosc siebie jako Mamy, bo wszystko musialam robic sama, ba, nawet odwiedzilam mojego szanownego malzonka w szpitalu z Bobo 2 razy. Tak, poczatki sa ciezkie. Kazda mama na poczatku zapomina tez o sobie. Maluch wiszacy 24 h/dobe przy cycu, bolaca rana po cc, przerazona nowa sytuacja i z tysiacami mysli w glowie: "czy ja sobie poradze?" zapomina o swojej kobiecosci. Dobra pierwsze dwa, trzy tygodnie to zrozumiale, ale kolejne tygodnie nie dbania o siebie to juz grzech. Ja sie zapomnialam troche. Wstyd sie przyznac, ale predzej ogarnelam sprzatanie, zajmowanie sie domem przy malym Dzieciatku niz przypominanie sobie ze jestem kobieta. Bo po co, skoro maz spi w salonie, wiec np nog golic nie musze za czesto. Owszem, jak wychodzilam do lekarza czy na spacer, makijaz byl, i ubior jako taki tez, ale w domu- porazka. W pore sie opamietalam, maz tez mi kilkaa razy dal do zrozumienia, ze przeciez mam fajne ubrania, lepsze od wyciagnietyh dresow, wiec w koncu pomyslalam sobie: czemu nie? I tak oto przypomnialam sobie ze czeste golenie nog nie boli :P, nakladanie makijazu delikatnego tez godziny nie zajmuje, a jedynie 3 minuty, fajne ciuchy na dupsko jak wloze, to tez okazuje sie ze nie parza :P i co? i od razu poprawia sie samopoczucie i wzrasta samoocena i pewnosc siebie! A i mezul inaczej tak jakos na mnie patrzy... pozycie malzenskie sie polepsza od razu ;) a jak szczesliwi rodzice, to i Bobo szczesliwszy! niestety, i w sumie stety, o zwiazek trzeba dbac! nie ma zmiluj, nie mozna sie zaniedbywac. Dotyczy to zarowno kobiet ale panow tez! a przy Malym Bobasku latwo o tym zapomniec. Zycie we dwoje to nieustajaca, ciezka praca ;) Ale to przeciez zadna nowosc :P



czwartek, 21 czerwca 2012

Bieganina !

Ech, pracowity dzisiaj dzien. I tak wlasnie lubie. Po takim calym dniu czuje zmeczenie, ale tez i satysfakcje ze nie lenilam sie, tylko solidnie wypelnialam obowiazki ;) wowczas lepiej mi sie zasypia. 
Maz wstal, wypilismy kawusie, do niej podjedlismy cos slodkiego, po czym zabralismy sie do pracy. A nasze Bobo w tym czasie grzecznie sie bawil. Wyprawilam meza do pracy i zaczelam zalatwianie sprawunkow. Latanie po sklepach, na szczescie wszystko z listy ( a nawet wiecej) wykupione. Ledwo zdazylam na fizjoterapie. 
Musze chodzic bo siadaja mmi plecy :( dokuczaly mi od wielu lat, ale tak naprawde doprawilam je na amen przez prace tutaj, w Holandii. Nie od dzis wiadomo ze Polacy pracujacy w tym kraju w wiekszosci odwalaja czarna robote, do ktorej za zadne skarby nikt nie zmusilby zadnego Holendra! Nic, wazne ze ta praca jest, i pozwala na godne zycie, ba, nierzadko nawet pozwala na pomoc rodzinie! Ale ja mialam pecha. Trafilam na firme, w ktorej - owszem- atmosferaa byla swietna, naprawde wstawalam kazdego (prawie :) ) ranka z wielkim usmiechem na twarzy i niejednokrotnie praca byla odskocznia na problemy i niesnaski w domu, bo i takie momenty nieraz nam sie zdarzaja ;) Ale praca byla ciezka, fizyczna, dzwigalysmy codzien naprawde ciezkie rzeczy, ze czasami rano ledwo moglam wstac z lozka. Na szczescie w momencie, gdy dowiedzialam sie o ciazy- a bylo to bardzo wczesnie (4 tydzien! ) kolezanki z pracy naprawde mi pomagaly i nie dawaly mi podnosic nic ciezkiego. I tak trwalo do 26 tyg. W tym czasie musialam zrezygnowac z pracy, bo zaczelo sie tam zimno robic i kolejny raz z rzedu sie przeziebilam. Uznalismy z mezem ze to juz czas i pora na odpoczynek i przygotowywanie sie do porodu i zycia we troje :)
Takim oto sposobem zapomnialam o tych nieszczesnych plecach, do czasu kiedy nasze Bobo staje sie coraz ciezsze i ciezsze. Teraz czasami ledwo podnosze moje Malenstwo. Karmie piersia wiec jakiekolwiek leki przeciwbolowe odpadaja. Pozostala fizjoterapia. I tak oto od ponad miesiaca chodzimy razem z Synusiem do milej Pani ktora za kazdym razem gniecie mmoje plecy tak, ze przez reszte dnia je czuje :) mam nadzieje ze w koncu pomoze! czasami jak Synus zaczyna sie nudzic, wedruje do swojej ulubionej Niani na  te pol godzinki. To jest smieszna babeczka z recepcji, ktora z checia zajmuje sie znudzonymi dziecmi, ktore przychodza na terapie z rodzicem. Tak, na szczescie tutaj nie ma problemu, jezeli jest sie z dzieckiem, bo nie ma sie nikogo do pomocy na czas zabiegu. Uwielbia mojego Synka. Dzisiaj nie byla potrzebna, bo Synus mial ze soba swojego ulubionego Funfla-pluszaka do gryzienia, ale jak go tylko uslyszala, to od razu do nas przybiegla, zeby chociaz chwile pobyc z Bobo :) A nasz Bobo jak to Bobo- rozesmiany, gaworzyl sobie i piszczal szczesliwy raz do Milej Pani Niani, raz do swojego Pluszowego przyjaciela!
I tak cala powrotna droge, ludzie w tramwaju mieli niezly ubaw !
Wiecie, co mi sie tutaj podoba? Otwartosc. Ludzie nie spuszczaja wzroku na widok innych osob, tylko usmiechaja sie od ucha do ucha i mowia sobie "Hello", widza wozek- zagladaja do niego i zachwycaja sie Malenstwem, slysza placz dziecka- podchodza i zagaduja. Nie wiem na ile polskie spoleczenstwo sie zmienilo przez te 2 lata, ale w momencie jak my wyjezdzalismy z kraju to bylo kosmicznie. Kazdy przechodzien nieobecny wzrok, burczenie na siebie w kolejkach do kasy, pospiech i stres, stres stres! 
Do domu wracalam kolejny raz obladowana jak przekupa z rynku :D nie moge chodzic po zakupy. Wychodze po jedna rzecz, wracam z dziesiecioma, z czego 9 to te niepotrzebne :P moj maz o wiele lepiej sobie radzi w tej dziedzinie. Dlatego tez on  w wiekszosci robi zakupy.
I tak po powrocie robienie obiadku, zabawa z Synusiem i... burza! oj jak ja sie boje burzy!!!!!!! od razu jak tylko zaczelo sie ciemno robic- zaslony zaslonilam, powylaczalam wszystko z gniazdka- nawet rybkom pompke odlaczylam :D i urzadzilam nam dyskoteke, zeby tej nieszczesnej anomalii pogodowej nie slyszec ;) Bobo zachwycony, ja tym bardziej bo zapomnnialam o tym okropienstwie za oknami! Teraz wykapany i najedzony smacznie sobie spi a mamusia siedzi i pisze bloga :) i przypomniala sobie ze teskni straszliwie. Za rodzina. Za przyjaciolmi. Za Polska tez, za ukochanymi miejscami z dziecinstwa. Przypomniala sobie, bo na codzien stara sie nie pamietac. Bo jak sobie przypomni to zaraz lzy jak grochy sie cisna z tesknoty. Teraz jest cudownie, wspaniale, lepiej niz kiedykolwiek w moim zyciu bylo, ale czasami brakuje kogos, kto moglby byc na miejscu. Brakuje mamy, taty, brata ktory jest tez na obczyznie i ktorego widuje  raz w roku :( pozostalych czlonkow rodziny. Brakuje przyjaciolki z ktora mozna bylo przypalic czasami "glupa" i z ktora mozna bylo porozmawiac o wszystkim i o niczym. Na szczescie jest skype, telefon, ale i tak to nie to samo. Odleglosc. Nie bylismy w Polsce od momentu kiedy z niej wyjechalismy. Prawie 2 lata. Ominelo mnie bardzo wiele. Moi bliscy sie postarzeli o kolejne 2 lata, moj ukochany Dziadzius zmarl jak bylam w 4 miesiacu ciazy i nie pozwolili mi pojechac na jego pogrzeb, wiec nawet sie z nim nie pozegnalam. Ale nie moglam ryzykowac kolejnym poronieniem. Po miesiacu Dziadzius mi sie przysnil i w tym snie sie pozegnalismy tak jak chcialam. Od tamtej nocy spie o wiele spokojniej. Czesto wracam pamiecia do wakacji u moich Dziadkow. Jezdzilam tam co roku, zadupajewo straszne, ale klimat niezapomniany. WIdoki rowniez. Jezdzilam tam na 2-miesieczne wczasy do momentu w ktorym zaczelam pracowac. Czyli do 18 roku zycia. A zaczelam jak mialam 2 latka. Wiem ze pierwszym miejscem ktore odwiedze, oprocz oczywiscie moich rodzicow, bedzie domek Dziadkow. I ta piekna, kurpiowska okolicaa. Ach, juz nie moge sie doczekac! ale juz niedlugo. Planujemy wyjazd do Polski na tydzien czasu pod koniec pazdziernika.  Kolejne 2 tygodnie zarezerwowalismy na kraj mojego meza, w polnocnej Afryce. Nie widzial sie z rodzina od ponad 3 lat. Teskni strasznie i nie moze sie doczekac. Ja zreszta tez. Tesc nie zyje, ale za Tesciowa byla u nas w sierpniu zeszlego roku, wiec mialam okazje ja poznac, ale teraz bym chiala w koncu poznac i zwiedzic kraj mojego meza i Synusia. Co prawda przeraza mnie wyjazd z 8-miesiecznym Bobo do cieplych krajow, ale przeciez w sredniowieczu nie zyjemy i sa szczepionki, klimatyzacja i inne cywilizacyjne nowosci, ktore pozwalaja takim malym Babelkom na wyjazdy do Afryki :P (tak sobie tlumacze i mam nadzieje ze w koncu PRZETLUMACZE :p )
 No nic pozno juz, jestem zmeczona straszliwie i uciekam spac, bo przed nami jeszcze conajmniej 2 pobudki w nocy, mama musi byc wypoczeta! Dobranoc!
Dzien dobry :)
Witam! dzisiejszy poranek byl slodki. Od razu jak tylko otworzylam oczy, ujrzalam moje Bobo w lozeczku, usmiechniete, jakby czekal az sie na niego spojrze. Cichutko sie bawil, podczas gdy rodzice jeszcze smacznie spali. Coraz czesciej mu sie to zdarza, juz nie budzi sie z placzem lub wrzaskiem, no chyba ze jest bardzo glodny. Nocka fajnie przespana, wstawalismy tylko o 1 na jedzonko, potem to byla juz 5 wiec zaliczam ja do przespanych ;)na szczescie nie musze wstawac w nocy i leciec do kuchni przygotowywac mleczko, bo mam je swoje. Wiec tylko wystarczy wstac, wziac Bobo, polozyc przy cycu i  posilek podany :) o tak, pamietam jak dzielnie i ze lzami w oczach walczylam o pokarm, jak strasznie szlochalam jak w szpitalu pielegniarka dokarmiala mojego Synka sztucznosciami, bo ja nie mialam czym. Nie mialam ani kropelki mleczka, ale bylam twarda, nie dalam sie ! po ponad tygodniu walki i dokarmiania, udalo sie. Potem jeszcze ok 3 tygodni bolesci i uczenia sie siebie nawzajeml i udalo sie! Moim marzeniem jest karmic Synka piersia do momentu az skonczy roczek. 


Sniadanko zjedzone, maz spi po nocnej zmianie nawet nie pamietam kiedy wrocil. Od kilku dni spi z nami w sypialni, nie wiem co mu sie poprzestawialo. Od momentu urodzin Bobo spimy oddzielnie, no, nie liczac kilku razy, a raczej prob. Maz w salonie, my w sypialni. Najpierw maz nie pracowal, ale byl chory. I od tego w sumie sie zaczelo. Potem zaczal pracowac, wiec ja tez nie mialam pretensji, bo wstaje jak ma na 1 zmiane o godz 4 ! i tak juz zostalo. A jak ma na 2 zmiane to okazalo sie ze to bardziej nam jest niewygodnie i ciasno na lozku jak Tata jest z nami :P a teraz o dziwo chwilowo nikomu nie przeszkadza wspolne korzystanie z sypialni. Ciekawe jak dlugo hihi. Bobo spi, wyszalal sie, podjadl, jeszcze dostal cyca przed snem. Od paru dni zaczal slodko przecierac oczka swoimi mautkimi slodkimi dlonmi. Wyglada to uroczo. Od 15 czerwca zaczal tez sie przekrecac z pleckow na brzuszek. Trzeba bardziej teraz uwazac, i nie zostawiac go ani na moment samego w miejscu, gdzie jest ryzyko ze spadnie. Na szczescie maz ostatnio kupil lozko turystyczne, wiec teraz ono spelnia funkcje kojca. Ma tam od groma zabawek, i w momencie kiedy jestem zajeta, Bobo wedruje wlasnie na swoj "plac zabaw".
Teraz musze rozplanowac dzien. Pomyslec co na obiad, sprzatanie i szalenstwa z Synkiem. Meza juz od 13 nie bedzie w domu wiec bede miala caaly dzien dla siebie. Uciekam ogarnac sie i zabieram sie do pracy!

środa, 20 czerwca 2012

Kilka slow o nas :)

Witam :) Mam 28 lat i debiutuje w roli Mamusi. Moja codziennosc to glownie opieka nad naszym Kochanym Synusiem oraz  oczywiscie jak na prawdziwa "kure domowa" przystalo zajmowanie sie domem. Moze to dziwnie zabrzmi ale zawsze marzylam, ze bede prawdziwa pania domu :) nie czuje sie zle, siedzac z dzieckiem w domu, teraz dopiero czuje sie spelniona. Mam kochanego meza, rownie temperamentnego jak ja :P, co nie pozwala nam na nude. Maaamy lepsze i gorsze chwile, ale coz, nikt nie mowil ze zycie malzenskie jest latwe i tylko przyjemne ;) szczegolnie jesli lacza sie dwie odrebne kultury, moj maz jest arabem,  muzulmaninem, ja Polka (chyba) ateistka, aczkolwiek cale zycie  wychowywana na katoliczke ;)
jestesmy malzenstwem juz rok i 9 miesiecy (jej jak to zlecialo!!!!) i mieszkamy w Holandii od roku i 7 miesiecy :) Wyjechalismy z mojego biednego kraju 2 miesiace po slubie. Poczatki byly ciezkie, mieszkajac w Polsce i zyjac z obcokrajowcem ktory ma inny wyglad niz przecietny obywatel Europy nie jest latwo. Straszne, ale na kazdym kroku spotykalismy sie z rasizmem. Ba, co lepsze w Urzedzie Miasta, w wydziale do spraw obcokrajowcow, gdzie non stop byly sprawy do zalatwiania, rowniez mielismy do czynienia z nieprzyjemna obsluga. Poza tym straszne bylo tez to, iz ZADNA szanowna Pani urzedniczka nie  byla w stanie porozumiec sie z moim mezem po angielsku. Szok. Ale o tym moze kiedy indziej. 
W kazdym razie nie widzielismy przyszlosci w Polsce wiec ruszylismy w swiat i oto jestesmy w Holandii :) Nasz Synus ma 4, 5 miesiaca i jest Wspanialym, Radosnym Chlopcem. Wniosl do naszego zycia Szczescie Nieopisane ! Dni mijaja jeden za drugim, a ja kazdego doswiadczam tego CCudu Natury, jakim jest Macierzynstwo. Z wspanialymi i tymi ciezkimi czasami momentami. 
Zalozylam tego bloga, aby moc podzielic sie czasami moja codziennoscia z Wami. Jesesmy tutaj sami, mamy znajomych, ale nie przyjaciol. Przyjaciol ja zostawilam w Polsce, maz w swoim kraju. Na obczyznie jedno czego sie nauczylam to nie ufac rodakom. Moj maz mial okazje przekonac sie o tym juz w Pl. Niestety, dlatego nawet nie szukamy zazylych kontaktow, jestesmy tylko My, nasza Kochana Trojka :)'
Jest pozno, uciekam spac. Jestem bardzo podekscytowana tym, ze w koncu bede mogla za kazdym razem kiedy poczuje tylko taka potrzebe, podzielic sie moim dniem,  przemysleniami, watpliwosciami i radosciami!
do jutra!