piątek, 29 czerwca 2012

Hejka!!!

No, opuscilam mojego bloga na jeden dzien! Ale wczoraj ciezko bylo. Az mnie glowa z nadmiaru wrazen rozbolala :/ cala noc nie moglam spac ze stresu, bo mialam miec kontrole z urzedu, z ktorego dostaje tzw "chorobowe". Oczywisccie strasznie chora nie jestem, i balam sie bardzo ze odkryja to i mi zabiora to swiadczenie.A tu niespodzianka. Godz 10, ja tu przygotowuje Mlodego do dalekiej podrozy (do innego miasta) i nastawiam sie psychicznie, dzwoni telefon! I co? wizyta odwolana!!! super, kamien z serca. Pewnie wkrotce znowu mnie "zaprosza" ale narazie ciesze sie odwolaniem kontroli ;) I tak dzien zlecial, maz wrocil z pracy, nie wychodzilismy nigdzie, bo ja juz zdazylam 2 razy w ciagu dnia wybyc z Bobo z domu, wiec wieczorem mi sie juz zwyczajnie nie chcialo. Posiedzielismy na balkonie, potem w domku sie bawilismy w trojke. Uwielbiam te chwile. Bobo byl wczoraj baaardzo marudny a to pewnie dlatego, bo nie bylo czym oddychac! taka duchota, ze nonrmalnie SZOK! Generalnie z atrakcji wczorajszych najlepsza byla ta, ze Synus zrobil mi wielka malinke na poliku. Ogolnie gryzie swoimi groznymi dziaselkami wszystko co popadnie, w tym i moje poliki, nos, brwi itd. Wiec tak smiesznie bylo jak sie dorwal do mojego policzka, ze nie pozulam jak mi go malo nie wciaglal swoja buziulka na amen! Odessalam go a malzon z przerazeniem na mnie spojrzal, zreszta ja nie wygladalam lepiej jak ujrzalam swoje odicie w lustrze :/ Generalnie dzisiaj jak wyszlam po zapupy to ludzie z litoscia sie na mnie patrzyli, bo wygladam, jakbym dostala w pape. Ale stwierdzilam ze w dupie to mam, w plastry sie bawic nie zamierzam. Niech mysla co chca. Oczywiscie wieczorny spacer zaliczony, znowu prawie 3 godziny! Jutro sobota, wstepne plany sa takie, ze zaprosimy znajomych na grilla, a jak wyjdzie zobaczymy, maz jest wykonczony wiec na reke mu bedzie jak goscie nie zdecyduja sie przyjsc. 
PS bosko jest, bo zaczynam coraz czesciej rozsmieszac Bobo tak, ze sie chichra na glos! 
Padam i spadam. Nudno dzisiaj, ale weny cos nie mam. 
Aha. Stalam dzisiaj w garach chyba ze 2 godziny! Zrobilam zupe jarzynowa ze swiezych (!!!) warzyw- czasochlonne jak cholera bo kazde warzywko oddzielnie kupione i obrane- okazalo sie, ze wyszla bez smaku i w ogole beznadziejna. Chociaz dalej zachodze w glowe jak moglami zwykla jarzynowka nie wyjsc O_o Na drugie zrobilam pizze ( !!!)- nie mniej czasochlonne zajecie- i kuzwa sie przypalila !!! i wyszlo tak ze to byl jeden z najgorszych obiadkow w ciagu miesiaca albo i lepiej. Malzon grzecznie zjadl, udawal ze smakuje ale ja juz wiem kiedy klamie ;) Tylko zupy nie mogl dokonczyc, juz widzialm jak mu sie niemal ulewalo :P
Dobra teraz naprawde dobranoc!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz