Dziwnie wczoraj bylo. Sobotni poranek spedzilam na sprzataniu mieszkania, bo mielismy miec gosci. Wizyta jednak zostala odwolana, w sumie ucieszylismy sie. Ale do 18 siedzialam sama z Bobo, bo mezul mimo ze wczesnie wrocil z pracy- musial odespac wstawanie o 4 przez caly tydzien. Poszlismy wieczorem na zakupy, potem zrobilismy sobie grilla na balkonie i tak zlecialo. Synusia wczoraj nie kapalismy. Bawilam sie z nim do 22, wymeczylam go i zasnal szybciutko przy cycusiu. A maz... Maz mnie zdenerwowal. Wieczorem mialam nadzieje ze pofikamy razem we trojke, a on telefony do rodzinki, internet i tak w kolko. No zesz kuzwa :/ Jego siostra non stop wydzwania. I zabiera NASZ czas. Wieczorami zaamiast posiedziec we dwoje to maz spieprza na balkon i papla z siostrunia, ktora pieprzy o kazdym baku, ktorego puscila ona lub maz i ktorej przez to powoli nienawidze! Jakby zycia swojego nie miala. Fakt ze bylam poddenerwowana klotnia a raczej totalna olewka mamy, ktora nawet nie raczyla odebrac ode mnie telefonu. Najlepsze jest to, ze dzwonilam 14 razy (!!!). Zachowala sie maxymalnie niedojrzale i po prostu... glupio. W koncu napisalam, ze jestem w szpitalu. I ONA nie oddzwonila! Strasznie przykro mi sie zrobilo. CO to kurwa za matka?!?!?!?! Duzo we mnie negatywnych emocji, oj duzo. Baaardzo przykro mi sie zrobilo wczoraj i postanowilam wiecej do niej nie dzwonic. Skoro ma w dupie minimalnie to, co sie dzieje z jej wnukiem to ja mam ja w dupie tym bardziej. Jak gowniara jakas sie zachowala. Najbardziej mnie zabolal brak reakcji na wiadomosc, ze jestem w szpitalu. Tego jej nie zapomne. Kiedys mialysmy ze soba swietny kontakt. Odkad jestem na obczyznie ten kontakt zanika a ja coraz bardziej widze, ze nie moge na nia liczyc. Byla u nas po urodzeniu Syniusia, mial miesiac, a ona mi nawet nie potrafila posprzatac, ba- pomoc w domu. Prosic ja musialam o glupie pozmywanie. Czysciej mialam w domu jak jej nie bylo. Dodatkowo nie raz doprowadzila mnie do placzu. MIelismy sie wybrac z nia do kraju mojego meza. TEraz jestem pewna, ze jej nie zabiore ze soba. Po co mi stres i debilne docinki? Pokazala co potrafi za kazdym razem, jak u nas byla. A ja wakacje chce miec bezstresowe. Zeby chociaz umiala powiedziec slowo PRZEPRASZAM. A skad! Ani razu! To, ze to jest moja matka, nie znaczy, ze nie ma obowiazku przepraszac. Bardzo boli mnie ten temat, i za kazdym razem jak o tym mysle, gotuje sie we mnie na maxa. Nie wierze, ze jest taka podla.
Dodatkowa przykrosc sprawil mi moj brat. Tez wczoraj. Umawialismy sie od ponad roku, ze doleci do nas, jak bedziemy u tesciowej. I wczoraj oznajmil mi, ze on wybiera wakacje z jego dziewcczyna, ktora naciska go na wczasy na Majorce. A tak mi zalezalo, zebym sama nie byla. Chcialam, zeby nasze rodziny sie spotkaly w koncu razem a nie ciagle odzielnie. A teraz sie okazuje ze pojade tam jako jakas bezdomna sierota :/ Juz wszystkim zostalo zapowiedziane, ze przyjedziemy z moja rodzina. Mam nadzieje, ze chociaz ojciec sie nie wycofa. I takim oto sposobem dzien zaliczylabym do baaardzo smutnych, ale na szczescie moje Bobo rozjasnial mi go non stop !
A mezul, jak to facet, zamiast przytulic, ululac, to patrzyl krzywo, ze zamiast zapomniec i spedzic milo ta sobote, to ja smuty wale. Zrozumialabym go, zeby chodzilo o sprzeczke z jakas kumpela- w dupie ja miec. Ale wczoraj zawiodlam sie na mojej rodzinie. I to bardzo. Ahhh, faceci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz