piątek, 29 czerwca 2012

Hejka!!!

No, opuscilam mojego bloga na jeden dzien! Ale wczoraj ciezko bylo. Az mnie glowa z nadmiaru wrazen rozbolala :/ cala noc nie moglam spac ze stresu, bo mialam miec kontrole z urzedu, z ktorego dostaje tzw "chorobowe". Oczywisccie strasznie chora nie jestem, i balam sie bardzo ze odkryja to i mi zabiora to swiadczenie.A tu niespodzianka. Godz 10, ja tu przygotowuje Mlodego do dalekiej podrozy (do innego miasta) i nastawiam sie psychicznie, dzwoni telefon! I co? wizyta odwolana!!! super, kamien z serca. Pewnie wkrotce znowu mnie "zaprosza" ale narazie ciesze sie odwolaniem kontroli ;) I tak dzien zlecial, maz wrocil z pracy, nie wychodzilismy nigdzie, bo ja juz zdazylam 2 razy w ciagu dnia wybyc z Bobo z domu, wiec wieczorem mi sie juz zwyczajnie nie chcialo. Posiedzielismy na balkonie, potem w domku sie bawilismy w trojke. Uwielbiam te chwile. Bobo byl wczoraj baaardzo marudny a to pewnie dlatego, bo nie bylo czym oddychac! taka duchota, ze nonrmalnie SZOK! Generalnie z atrakcji wczorajszych najlepsza byla ta, ze Synus zrobil mi wielka malinke na poliku. Ogolnie gryzie swoimi groznymi dziaselkami wszystko co popadnie, w tym i moje poliki, nos, brwi itd. Wiec tak smiesznie bylo jak sie dorwal do mojego policzka, ze nie pozulam jak mi go malo nie wciaglal swoja buziulka na amen! Odessalam go a malzon z przerazeniem na mnie spojrzal, zreszta ja nie wygladalam lepiej jak ujrzalam swoje odicie w lustrze :/ Generalnie dzisiaj jak wyszlam po zapupy to ludzie z litoscia sie na mnie patrzyli, bo wygladam, jakbym dostala w pape. Ale stwierdzilam ze w dupie to mam, w plastry sie bawic nie zamierzam. Niech mysla co chca. Oczywiscie wieczorny spacer zaliczony, znowu prawie 3 godziny! Jutro sobota, wstepne plany sa takie, ze zaprosimy znajomych na grilla, a jak wyjdzie zobaczymy, maz jest wykonczony wiec na reke mu bedzie jak goscie nie zdecyduja sie przyjsc. 
PS bosko jest, bo zaczynam coraz czesciej rozsmieszac Bobo tak, ze sie chichra na glos! 
Padam i spadam. Nudno dzisiaj, ale weny cos nie mam. 
Aha. Stalam dzisiaj w garach chyba ze 2 godziny! Zrobilam zupe jarzynowa ze swiezych (!!!) warzyw- czasochlonne jak cholera bo kazde warzywko oddzielnie kupione i obrane- okazalo sie, ze wyszla bez smaku i w ogole beznadziejna. Chociaz dalej zachodze w glowe jak moglami zwykla jarzynowka nie wyjsc O_o Na drugie zrobilam pizze ( !!!)- nie mniej czasochlonne zajecie- i kuzwa sie przypalila !!! i wyszlo tak ze to byl jeden z najgorszych obiadkow w ciagu miesiaca albo i lepiej. Malzon grzecznie zjadl, udawal ze smakuje ale ja juz wiem kiedy klamie ;) Tylko zupy nie mogl dokonczyc, juz widzialm jak mu sie niemal ulewalo :P
Dobra teraz naprawde dobranoc!!!

środa, 27 czerwca 2012

Odrobina relaksu :)

Dzisiaj od rana myslalam ze eksploduje mi glowa ze stresu. Od rana martwilam sie sprawami moich nieumiejacych sie dogadac rodzicow.  Na szczescie mielismy z Bobo gosci, moja znajoma i jej miesiac mlodszy synus. Patrzyli na siebie nawzajem z zaiekawieniem, fajnie to wygladalo. Moj Synus probowal nawet lapac go raczkmi, ale nie dalam mu go zlapac bo by sie skonczylo szczypnieciami i proba pozarcia hihi. Bo nasze Bobo pchaa do swojej cudnej buziulki doslownie WSZYSTKO CO SIE DA!!!!!!!!!!


Bylo fajnie, tym bardziej ze podczas tych odwiedzin nie skupialam sie tak bardzo na smutnych sprawach. Wizytacja odjechala, i przyjechal zaraz malzon, z kolejnymi smutnymi wiesciami, ze jego mama znowu zle sie poczula, a od lat choruje na cukrzyce i nadcisnienie. Plakala mu do sluchawki jak male dziecko, ehh. Jak nie urok to sraczka. Mielismy dosc ponurych wiesci i o 18 wyszlismy na dluuugi spcer, na szczescie u nas  jest baaardzo wiele pieknych miejsc wlasnie do celow rekreacyjnych. Znalezlismy laweczke w ustronnym miejscu i siedzielismy sobie 2 godzinki i ... marzylismy o naszych planach na przyszlosc, o wakacjach i wielu innych rzeczach. Pomoglo, bo wrocilismy do domku z zupelnie innym nastawieniem! Oby wiecej takich chwil! A juz zapomnielismy jak to jest, spedzac ze soba wiecej czasu. Teraz nasze Bobo jest starsze i mniej wymagajace, wiec czas sobie przypomniec ;) Postanowilismy tez zaczac chodzic na basen. Koszta sa wrecz smieszne, bo tyle samo co za wejscie naszej Trojki na kilka godzin placimy za kawe w centrum na ktora dosyc czesto chodzimy :) A plywalnie mamy doslownie -pod nosem, bo raptem 10 min drogi spacerkiem!!! Pozostaje mi tylko kupic w przyszlym tygodniu nowy stroj, bo moje cialo po ciazy z deczka sie zmienilo, niestety nie na lepsze :P i trzeba zatuszowac i kitrac co nieco ;) Ale to nic, na szczescie nigdy nie robilam sobie wyrzutow ani zadnych dietek z czystego lenistwa i przekonania, ze lepiej miec wiecej kg niz za malo! Wystarczy dobrac odpowiednio garderobe i mozna wygladac bosko i sexy bez wzgledu na dodatkowe pare kilo.
To tyle z dzisiejszego dnia. Zaliczam go do bardzo udanych.  Zbieram sie do opisania mojego porodu i dalej boje sie zaczac, tym bardziej ze jutro musze wczesnie wstac.
Aha. Jeszcze jedno. Dzisiaj caly dzien zachmurzone niebo i duchota. I Bobo reaguje na to dokladnie jak jego rodzice: SEN SEN I JESZCZE RAZ SEN! Plus marudzenie, zreszta jak zwykle- slodkie! Przespal prawie caly dzien, myslalam ze moze po 3-godzinnej spacerowej drzemce na swiezym powietrzu sie rozbudzi a tu dupa blada. Po powrocie 15 min szalenstw z Tata, ja w tym czasie przygotowalam kapiel, plum plum, cycoch i... spac. A myslalam, ze sobie pobrykamy jeszcze i obejrzymy meczyk z Tatusiem, ale nie, gdzie tam. Musze przyznac sie, ze czuje niedosyt, pustke i mialam ochote wybudzic Synusia i spedzic z nim wiecej czasu. Na szczescie mozgu mi jeszcze nie odjelo i moje Kochanie smacznie spi do tej pory :)
DOBRANOC!!!!!!!

Smutasnie :/

Dzisiaj mniej optymistycznie :/ 
Sprawy rodzinne ( czyt moich rodzicow)- jestesmy w czarnej dupie, bez zmian, a nawet jeszcze gorzej, opcji na porozumienie i dogadanie sie jak ludzie- ZEROWE! Intereniowalam i ja i brat, ba! nawet malzon delikatnie cos tam... ale i jedno i drugie uparte i zawziete. Postanowilismy sie z bratem wiecej nie mieszac i niech robia co chca. 
Sprawy malzenskie- przez sprawy rodzinne- do dupy. Mega klotnia, z dupy wlasnie wzieta. Oczywiscie ja zaczelam, bo mialam zly humor i trzeba bylo sie czepnac. A ze ja zaczelam to i ja musialam skonczyc i dalam mega popis wielka awantura o NIC ! Jeny, debil ze mnie. Na koniec przeprosilam malzona, ale niesmak zostal... po prostu przerosla mnie ta sytuacja i musialam dac upust swoim nerwom. 
Z mama nie odzywania sie ciag dalszy, zle mi z tym, ale nie ustapie. 
Mam nadzieje ze maz zapomni moj dzisiejszy wybryk szybko, bo normalnie wstyd, siara, wies itp itd. 
Z pozytywnyh rzeczy to oczywiscie MOJ SYNUS! Kochany, troche dzisiaj marudny, ale bosko-marudny :P Wiecej spal niz zwykle,  na mamusiowym forum to co druga skarzy sie na "skoki rozwojowe" Maluchow, nie wiem co to znaczy dokladnie, jak nie padne to dzisiaj przeczytam i sie oswiece a jak nie to w duszy to mam ;)
nie przeczytam-uciekam spacc. DOBRANOC. To byl ciezki dzien pelen wrazen, niestety nie samych pozytywnych.

wtorek, 26 czerwca 2012

Prezenty, prezenty... UWIELBIAM PREZENTY!!!

Dzisiaj znowu dzien zlecial, nie wiadmomo kiedy. Rano leniuszkowanie i zabawa, kawusia z kuzynka na skypie, przygotowywanie obiadu i spacer. Spacer na drugi koniec miasta (tramwajem w wiekszosci, zeby nie bylo :P ) a to tylko i wylacznie dlatego, bo Mamusi zachcialo sie arbuza, ale nie takiego z supermarketu, malego i bez smaku, tylko ogromnego i soczystego. A takie TYLKO  w tureckich sklepach. W ciazy nie jestem, ale za pysznego arbuza oddalabym wiele!!!!!!! Maz dzisiaj wwrocil pozno z pracy, wsciekalam sie ze sie spoznia, ale okazalo sie, ze byl w sklepie i zakupil elektryczna nianie firmy Avent i... moje ulubione perfumy :) baaardzo mila niespodzianka! Potem wspolny spacer od 20 do 22 (!!!), kapiel Babelka i spac. Poaza tym poklocilam sie dzisiaj z mama. Coraz gorszy mamy ze soba kontakt. Sprawa ma sie tak, ze ojciec sprzedaje nasz rodzinny dom. Nawet nie mam sily o tym dzisiaj pisac, nie dociera to do mnie, i chyba nie chce. zeby kiedykolwiek dotarlo. Jak emocje opadna, to wyrzuce to wszystko z siebie ale poki co wole sie wstrzymac...

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Leniwa niedziela...

Wyspani, zrelaksowani, wypoczeci lenimy sie dzisiaj caly dzien. Brzydka pogoda za oknami, pada caly dzien, teraz patrze, ze zaczyna wychodzic sloneczko. Moze zaliczymy jakiskrotki spacerek? A juz prawie 19 ! Nie wychodzilismy z Bobo w ogole, bo takie wiatrzycho ze szok. Wyskoczylam na chwile sama (!!!- sukces!) do pobliskiego sklepu i myslalam ze mi glowe urwie. Zrobilam dzisiaj typowo polski obiadek, zajadalismy sie, az sie uszy trzesly. Pieczone udka, pieczone ziemniaczki, pyszny rosolek (mezowi na "poimprezowe bolesci"  pomogl) do tego surowka z pora... MINAM ! i na koniec dopchalismy sie lodami. Caly dzien we troje, uwielbiam takie niedziele! Bobo szczesliwy, raz z Tatusiem raz z Mamusia, nie siedzial sam w ogole. Teraz mezul spi, Synus tez  a Mamusia bloguje ;) Zbieram sie od kilku dobrych dni, a wsumie to miesiecy zeby opisac moj porod. Na forum dla ciezarowek opisalam pobieznie, ale nie tak dokladnie jak bym chciala. To jest najpiekniejszy dzien w moim zyciu i nie chcialabym zeby kiedykolwiek jakas nawet krotka chwila z tego cudownego i magicznego dnia mi umknela. Skopiowalam wszystkie posty z tego dnia, bo tak sie zlozylo, ze jak mi wody odeszly to skurczy jeszcze nie mialam, i nie wiedzialam co ze soba zrobic, wiec siedzialam na forum z dziewczynami i zdawalam dokladne relacje, poki bylam w stanie ;) masakra!
Wiec pierwszy krok juz poczynilam, teraz czekam na dluzsza chwile dla siebie, bo nie chcialabym przerywac sobie, jak bede opisywac TEN DZIEN. Moze dzisiaj w nocy mi sie uda? Poki co uciekam, bo Synus juz sie wierci w lozeczku, a ja jednak sie zbiore i pojdziemy sie dotlenic, chociaz na te pol godzinki!

niedziela, 24 czerwca 2012

:)

Odwiedziny udane! Bylo swietnie, nie pamietam kiedy ostatni raz spedzilismy mily dzien ze znajomymi. Chlopaki pili sobie piwko w ogrodku i grali w lotki a my kobiety siedzialysmy z Bobasami, gadalysmy o wszystkim i niczym iiii ... zajadalysmy sie slodyczami :P Synus byl bardzo grzeczny, usmiechniety, wizyta sporo sie przeciagnela i wrocilismy do domku o 22.30. Wiec dzisiaj Dzien Dziecka Mlody spi nie wykapany, ale to nic. Ladnie zjadl i poszedl spac umeczony na maxa :P docenilam to, ze moge tyle czasu siedziec z Bobo w domu i nie musze na gwalt wracac do pracy. Kolezanka musiala zostawic swoja 2,5 miesieczna coreczke z opiekunka bo inaczej nie mialaby do czego w pracy wracac, a kredyt na dom trzeba splacic z czegos, jedna pensja u nich to zdecydowanie za malo. Poza tym bylismy swiadkiem nieprzyjemnego zdarzenia. Dolaczyl sie do naszego spotkania sasiad owych znajomych z naprzeciwka. Siedzielismy na koniec razem w domu, i opowiadal nam o swoich dzieciach, porodach zony itp itd ogolnie fajnie sie rozmawialo. I wkoncu powiedzial, ze juz czas na niego, bo mial byc juz od godziny w domu. I poszedl do tego domu. Smialismy sie, bo stal przed drzwiami i czekal az zona mu otworzy ( i czy w ogole otworzy). Tak, otworzyla i na wejsciu dostal od niej po glowie (!!?!?!?!?!?!). Uderzyla go!!! Nie wiem co ta laska chciala udowodnic, kurcze jak sie ludzie kloca (normalne ze to robia!) to w domu, po co swiadkowie?  I po co od razu bicie?!?!?!?!?! No masakra, zatkalo nas strasznie, mieszane uczucia, a ten facet, co za wstyd i upokorzenie. Fuj, nie pokazala klasy, oj nie...
uciekam spac, poki czuje ze mnie zmeczenie dopadlo! Dobraanoc!!!!!

sobota, 23 czerwca 2012

Dzien dobry! Kocham Cie!

Najlepiej mi sie pisze z rana, po pierwszych szalenstwach z Synkiem. Witam Bobo prawie kazdego ranka piosenka "Dzien dobry- kocham Cie!" w moim wykonaniu, a  Synus wita mnie pieknym, slodkim usmiechem , po czym pijemy mleczko, bawimy sie, zmiana pieluszki, czasami urozmaicenie w postaci siku lub kupki na lozku (jak to dzisiaj na przyklad bylo :P ) i jak juz spi to mam chwile dla siebie.  Wtedy robie sobie sniadanko i przy pysznej, bezkofeinowej ;) kawusi siadam i pisze.  Wczorajszy dzien zlecial mi baaardzo szybko. Ani sie obejrzalam a byla juz pora kapania Synusia, i mialam wrazenie ze jakos malo czasu wczoraj ze soba spedzilismy. Wczoraj Synus uraczyl mnie glosnym, rozbrajajacym smiechem. Rozsmieszal go tekst "nie za gleboko?", ktory padl po tym jak wsadzil sobie taki kawal gryzaka do buzi ze ja juz na jego miejscu dawno bym puscila przyslowiowego PAWIA. I tak chichralismy sie glosno dobre 5 minut, z czego 2 udalo mi sie utrwalic na video! Jej jak ten czas leci. A Bobo co rusz mnie czyms nowym zaskakuje. Jak mial 8 tygodni zaczal sie usmiechac swoim cudownym, najpiekniejszym, bezzebnym, dziaselkowym usmiechem. Rowno w dniu kiedy konczyl 3 miesiace zrobil nam niespodzianke i zaczal gaworzyc bardzo glosno i dosyc dlugo ;) od tamtej pory nie sa to juz krotkie, dziwne odglosy! W wieku 3 miesiecy i 3 tygodni zaczal chwytac swiadomie zabawki. W wieku 4 miesiecy i tygodnia zaczal przewracac sie na brzuszek z pleckow. Pamietam ze to bym moment. Polozylam Smyka na materacu w salonie, obladowalam pluszakami i sama zasiadlam wygodnie przed laptopem. W pewnym momencie patrze, a tu nagle Moj Skarb na brzuszku. W pierwszej hwili zwatpilam i zastanowilam sie czy tak go przypadkiem nie zostawilam, ale nie. To polozylam Go na plecki z powrotem, i obserwuje. Minelo moze z pol minuty i HOP, znowu na brzuszku :) Radosc mamina nieopisana,  najsmiejszniejsze jest to ze Bobo nie cierpi lezec na brzuszku, i tak przewracal sie na ten brzuszek non stop, ze zdziwiona minka, i wsciekal jednoczesnie ze na tym brzucholku lezy. Ubaw mialam po pachy! I od razu zapalila mi sie czerwona lampka jak bardzo musze teraz uwazac na Moj Skarb. Sam zostaje jedynie w swoim "kojcu" albo w lozeczku. Chociaz i to nie do konca dobre miejsce dla Niego, bo jak sie w nim obkreci to lapka zawsze laduje miedzy szczebelkami. Od jakiegos czasu tez wlasnie zaczal sie glosno smiac. Rzadko kiedy mu sie to zdarzalo i jak juz zaczal to zawsze robilam wszystko co w mojej mocy zeby trwalo to jak najdluzej. I wczoraj udalo sie i nakrecilam super pamiatke. Ogladalam to video juz chyba ze 100 razy i dalej napatrzec sie nie moge :P

Maz wrocil dzisiaj o 6 rano z nocki, pobawil sie z nami chwilke, bo akurat Bobo szalal i ani myslal spac, i poszedl odpoczac. Mamy dzisiaj w planie isc do znajomych meza z pracy, maja 7-miesieczna coreczke. Ciesze sie, bo dawno razem nie wychodzilismy. Obiecalismy tez sobie ze raz w miesiacu, moze dwa bedziemy chodzic do restauracji na jakies dobre jedzonko. Na kawe zdarza nam sie "umawiac" dosyc czesto, ale zawsze nam szkoda bylo pieniedzy na restauracje. Ale ostatnio stwierdzilismy ze nie po to zarabiamy ( czyt. maz zarabia ;) ) zeby nie moc raz na jakis czas wyjsc do ludzi, do miasta :P oczywiscie z Bobo! Dziwna moze jestem mama, zaborcza, ale nie wyobrazam sobie zostawic Synka ani na chwile. Raz musialam, jak mialam wizyte u fryzjera, to z Synkiem zostal maz. Nie widzialam go 4 godziny!!! jak wrocilam do domu i ich nie bylo, bo poszli na spacer, to miejsca sobie nie umialam znalezc. Mialam czas dla siebie zeby odpoczac, zrelaksowac sie ale bylam bardzo zestresowana, czulam ogromna pustke i latalam po mieszkaniu i sprzatalam wszystkie katy, zeby nie zwariowac. Jak wrocili i zobaczylam Synka ... to sie poplakalam, lzy lecialy jak grochy. Wiem, ze to niedobrze ale nic na to nie poradze i nie chce nawet. Przeraza mnie tez mysl, ze przyjdzie taki dzien, w ktorym bede musiala wrocic do pracy. I tutaj znowu rycze (hormony?). Nie wyobrazam sobie tego, ze moj Synek zostanie sam w zlobku, a raczej ja zostane bez Synka :P  Jak zaszlam w ciaze, to rozmawialismy z mezem, ze wroce do pracy jak Bobo skonczy 6 miesiecy, bo tyle bardzo chcialam karmic piersia. ALe teraz jestesmy razem 4,5 miesiaca a ja nie wyobrazam sobie powrotu. Maz tez juz chyba widzi, ze nie dam rady. I mamy cicha nadzieje ze sytuacja finansowa pozwoli mi na bycie z Malcem non stop min do momentu w ktorym skonczy roczek. Bedzie juz bardziej samodzielny, bedzie reagowal wyrazniej na osoby ktore lubi badz nie polubi, i bede mniej wiecej wiedziala jak sie czuje w tym zlobku. Poza tym trzeba wroic do pracy, bo teraz pracujemy nie tylko na siebie, ale przede wszystkim dla NASZEGO NAJWIEKSZEGO DIAMENCIKU !!!!!
Uciekam, moze dam rade jeszcze sie chwilke zdrzemnac, zanim na dobre rozpoczniemy dzien :P

piątek, 22 czerwca 2012

Przyziemne sprawy ;)

Jej, juz piatek! Ale to ekspresem zlecialo! zawsze myslalam ze jak bede siedziec w domu, czy w ciazy czy juz z Bobo to dni beda mi sie niemilosiernie dluzyc. A tu niespodzianka- dni w czasie ciazy uplywaly baaardzo szybko, ani sie obejrzalam a nadszedl dzien porodu, a czas spedzony z Synusiem zasuwa nieublagalnie jeszcze szybciej !
Mezulek wrocil po nocce i byl tak steskniony za Synkiem, ze jak tylko zobaczyl ze nie spi, to od razu wzial go na rece. Taak, o 3 w nocy zachcialo mu sie zabawy :P obudzili mnie, dalam cyca, maz zasnal szybciej, a ja... bujalam sie z Bobo do 4 rano, bo sie rozbudzil i usnac nie chcial, tylko fikal w lozeczku. Wscieklam sie troche, ale zdrugiej strony nie dziwie sie, ze w kazdej wolnej chwili probuje nadrabiac czas, w ktorym nie ma go przy Synku.
Dzisiaj troche przemyslen o przyziemnych calkiem sprawach. Mielismy ostatni czas z mezem malzenski kryzys. Wydaje sie kazdej kobiecie, ze jak dwojgu kochajacym sie ludziom rodzi sie Sliczny,  Kochany Bobasek to jest pieknie, cudownie, idealnie. Nic bardziej mylnego. Owszem, na bank sa pary ktore moze i tak maja, ale coraz czesciej przekonuje sie ze w wiekszosci tak to nie wyglada. Matka jest zmeczona po porodzie, oczekuje od prtnera pomocy, i to bez zadnego proszenia, tylko najlepiej jakby facet umial ogarniac telepatycznie o co jej chodzi. Tata- dumny, szczesliwy tata peka z dumy, ale zauwaza, ze Maly Berbec non stop placze, wymaga ciaglej uwagi Mamy, ktora zapomina o mezu i tylko "wymaga", do tego jest przerazona i znerwicowana. Dodatkowo czas dla nas dwojga zniknal z naszego grafiku zupelnie! Ktory ma wiecej szczescia, ucieka w wir pracy, a ten, ktory ma jeszcze wieksze szczescie- ucieka spac na inny dostepny "kojec" w domu. Hmmm. Wiem, ze strasznie to brzmi, ale jakze realnie. Matke dobijaja pytania: "czemu on tak placze?", bo uwaza to za wymierzony policzek w twarz, tymczasem biedny mezczyzna po prostu sie pyta, bo nie wie, ze czasami dziecko po prostu placze. Tate dobija sluchanie narzekan Mamy, ktora po prostu chce sie wygadac i troche wyrzucic z siebie zmeczenia. Ehh i tak jesli Mlodzi rodzice sie nie opanuja w pore to szykuje sie calkiem spora klotnia ;) poczatki byly ciezkie, ja jestem choleryczka, nienawidze jak ktos mnie poucza, instruuje, dziala to na mnie jak  czerwona plachta na byka, i kazda "dobra rada" mojego meza doprowadzala mnie do pasji! Na szczescie przy ktorejs z kolei klotni maz wywrzeszczal mi wszystko i troche sie opamietalam. Przestalam instruowac (tak, sama tego nie znosze ale to nie przeszkadza mi w pouczaniu innych :P ), maz tez przestal zadawac glupie pytania i jakos powoli zaczelismy ogarniac na spokojnie ta nowa, wspaniala ale jakze trudna sytuacje. W 9 dobie zycia naszego Synusia zostalam calkowicie sama, bo malzon trafil do szpitala na 4 dni, co mnie bardzo wzmocnilo i dalo mi spora pewnosc siebie jako Mamy, bo wszystko musialam robic sama, ba, nawet odwiedzilam mojego szanownego malzonka w szpitalu z Bobo 2 razy. Tak, poczatki sa ciezkie. Kazda mama na poczatku zapomina tez o sobie. Maluch wiszacy 24 h/dobe przy cycu, bolaca rana po cc, przerazona nowa sytuacja i z tysiacami mysli w glowie: "czy ja sobie poradze?" zapomina o swojej kobiecosci. Dobra pierwsze dwa, trzy tygodnie to zrozumiale, ale kolejne tygodnie nie dbania o siebie to juz grzech. Ja sie zapomnialam troche. Wstyd sie przyznac, ale predzej ogarnelam sprzatanie, zajmowanie sie domem przy malym Dzieciatku niz przypominanie sobie ze jestem kobieta. Bo po co, skoro maz spi w salonie, wiec np nog golic nie musze za czesto. Owszem, jak wychodzilam do lekarza czy na spacer, makijaz byl, i ubior jako taki tez, ale w domu- porazka. W pore sie opamietalam, maz tez mi kilkaa razy dal do zrozumienia, ze przeciez mam fajne ubrania, lepsze od wyciagnietyh dresow, wiec w koncu pomyslalam sobie: czemu nie? I tak oto przypomnialam sobie ze czeste golenie nog nie boli :P, nakladanie makijazu delikatnego tez godziny nie zajmuje, a jedynie 3 minuty, fajne ciuchy na dupsko jak wloze, to tez okazuje sie ze nie parza :P i co? i od razu poprawia sie samopoczucie i wzrasta samoocena i pewnosc siebie! A i mezul inaczej tak jakos na mnie patrzy... pozycie malzenskie sie polepsza od razu ;) a jak szczesliwi rodzice, to i Bobo szczesliwszy! niestety, i w sumie stety, o zwiazek trzeba dbac! nie ma zmiluj, nie mozna sie zaniedbywac. Dotyczy to zarowno kobiet ale panow tez! a przy Malym Bobasku latwo o tym zapomniec. Zycie we dwoje to nieustajaca, ciezka praca ;) Ale to przeciez zadna nowosc :P



czwartek, 21 czerwca 2012

Bieganina !

Ech, pracowity dzisiaj dzien. I tak wlasnie lubie. Po takim calym dniu czuje zmeczenie, ale tez i satysfakcje ze nie lenilam sie, tylko solidnie wypelnialam obowiazki ;) wowczas lepiej mi sie zasypia. 
Maz wstal, wypilismy kawusie, do niej podjedlismy cos slodkiego, po czym zabralismy sie do pracy. A nasze Bobo w tym czasie grzecznie sie bawil. Wyprawilam meza do pracy i zaczelam zalatwianie sprawunkow. Latanie po sklepach, na szczescie wszystko z listy ( a nawet wiecej) wykupione. Ledwo zdazylam na fizjoterapie. 
Musze chodzic bo siadaja mmi plecy :( dokuczaly mi od wielu lat, ale tak naprawde doprawilam je na amen przez prace tutaj, w Holandii. Nie od dzis wiadomo ze Polacy pracujacy w tym kraju w wiekszosci odwalaja czarna robote, do ktorej za zadne skarby nikt nie zmusilby zadnego Holendra! Nic, wazne ze ta praca jest, i pozwala na godne zycie, ba, nierzadko nawet pozwala na pomoc rodzinie! Ale ja mialam pecha. Trafilam na firme, w ktorej - owszem- atmosferaa byla swietna, naprawde wstawalam kazdego (prawie :) ) ranka z wielkim usmiechem na twarzy i niejednokrotnie praca byla odskocznia na problemy i niesnaski w domu, bo i takie momenty nieraz nam sie zdarzaja ;) Ale praca byla ciezka, fizyczna, dzwigalysmy codzien naprawde ciezkie rzeczy, ze czasami rano ledwo moglam wstac z lozka. Na szczescie w momencie, gdy dowiedzialam sie o ciazy- a bylo to bardzo wczesnie (4 tydzien! ) kolezanki z pracy naprawde mi pomagaly i nie dawaly mi podnosic nic ciezkiego. I tak trwalo do 26 tyg. W tym czasie musialam zrezygnowac z pracy, bo zaczelo sie tam zimno robic i kolejny raz z rzedu sie przeziebilam. Uznalismy z mezem ze to juz czas i pora na odpoczynek i przygotowywanie sie do porodu i zycia we troje :)
Takim oto sposobem zapomnialam o tych nieszczesnych plecach, do czasu kiedy nasze Bobo staje sie coraz ciezsze i ciezsze. Teraz czasami ledwo podnosze moje Malenstwo. Karmie piersia wiec jakiekolwiek leki przeciwbolowe odpadaja. Pozostala fizjoterapia. I tak oto od ponad miesiaca chodzimy razem z Synusiem do milej Pani ktora za kazdym razem gniecie mmoje plecy tak, ze przez reszte dnia je czuje :) mam nadzieje ze w koncu pomoze! czasami jak Synus zaczyna sie nudzic, wedruje do swojej ulubionej Niani na  te pol godzinki. To jest smieszna babeczka z recepcji, ktora z checia zajmuje sie znudzonymi dziecmi, ktore przychodza na terapie z rodzicem. Tak, na szczescie tutaj nie ma problemu, jezeli jest sie z dzieckiem, bo nie ma sie nikogo do pomocy na czas zabiegu. Uwielbia mojego Synka. Dzisiaj nie byla potrzebna, bo Synus mial ze soba swojego ulubionego Funfla-pluszaka do gryzienia, ale jak go tylko uslyszala, to od razu do nas przybiegla, zeby chociaz chwile pobyc z Bobo :) A nasz Bobo jak to Bobo- rozesmiany, gaworzyl sobie i piszczal szczesliwy raz do Milej Pani Niani, raz do swojego Pluszowego przyjaciela!
I tak cala powrotna droge, ludzie w tramwaju mieli niezly ubaw !
Wiecie, co mi sie tutaj podoba? Otwartosc. Ludzie nie spuszczaja wzroku na widok innych osob, tylko usmiechaja sie od ucha do ucha i mowia sobie "Hello", widza wozek- zagladaja do niego i zachwycaja sie Malenstwem, slysza placz dziecka- podchodza i zagaduja. Nie wiem na ile polskie spoleczenstwo sie zmienilo przez te 2 lata, ale w momencie jak my wyjezdzalismy z kraju to bylo kosmicznie. Kazdy przechodzien nieobecny wzrok, burczenie na siebie w kolejkach do kasy, pospiech i stres, stres stres! 
Do domu wracalam kolejny raz obladowana jak przekupa z rynku :D nie moge chodzic po zakupy. Wychodze po jedna rzecz, wracam z dziesiecioma, z czego 9 to te niepotrzebne :P moj maz o wiele lepiej sobie radzi w tej dziedzinie. Dlatego tez on  w wiekszosci robi zakupy.
I tak po powrocie robienie obiadku, zabawa z Synusiem i... burza! oj jak ja sie boje burzy!!!!!!! od razu jak tylko zaczelo sie ciemno robic- zaslony zaslonilam, powylaczalam wszystko z gniazdka- nawet rybkom pompke odlaczylam :D i urzadzilam nam dyskoteke, zeby tej nieszczesnej anomalii pogodowej nie slyszec ;) Bobo zachwycony, ja tym bardziej bo zapomnnialam o tym okropienstwie za oknami! Teraz wykapany i najedzony smacznie sobie spi a mamusia siedzi i pisze bloga :) i przypomniala sobie ze teskni straszliwie. Za rodzina. Za przyjaciolmi. Za Polska tez, za ukochanymi miejscami z dziecinstwa. Przypomniala sobie, bo na codzien stara sie nie pamietac. Bo jak sobie przypomni to zaraz lzy jak grochy sie cisna z tesknoty. Teraz jest cudownie, wspaniale, lepiej niz kiedykolwiek w moim zyciu bylo, ale czasami brakuje kogos, kto moglby byc na miejscu. Brakuje mamy, taty, brata ktory jest tez na obczyznie i ktorego widuje  raz w roku :( pozostalych czlonkow rodziny. Brakuje przyjaciolki z ktora mozna bylo przypalic czasami "glupa" i z ktora mozna bylo porozmawiac o wszystkim i o niczym. Na szczescie jest skype, telefon, ale i tak to nie to samo. Odleglosc. Nie bylismy w Polsce od momentu kiedy z niej wyjechalismy. Prawie 2 lata. Ominelo mnie bardzo wiele. Moi bliscy sie postarzeli o kolejne 2 lata, moj ukochany Dziadzius zmarl jak bylam w 4 miesiacu ciazy i nie pozwolili mi pojechac na jego pogrzeb, wiec nawet sie z nim nie pozegnalam. Ale nie moglam ryzykowac kolejnym poronieniem. Po miesiacu Dziadzius mi sie przysnil i w tym snie sie pozegnalismy tak jak chcialam. Od tamtej nocy spie o wiele spokojniej. Czesto wracam pamiecia do wakacji u moich Dziadkow. Jezdzilam tam co roku, zadupajewo straszne, ale klimat niezapomniany. WIdoki rowniez. Jezdzilam tam na 2-miesieczne wczasy do momentu w ktorym zaczelam pracowac. Czyli do 18 roku zycia. A zaczelam jak mialam 2 latka. Wiem ze pierwszym miejscem ktore odwiedze, oprocz oczywiscie moich rodzicow, bedzie domek Dziadkow. I ta piekna, kurpiowska okolicaa. Ach, juz nie moge sie doczekac! ale juz niedlugo. Planujemy wyjazd do Polski na tydzien czasu pod koniec pazdziernika.  Kolejne 2 tygodnie zarezerwowalismy na kraj mojego meza, w polnocnej Afryce. Nie widzial sie z rodzina od ponad 3 lat. Teskni strasznie i nie moze sie doczekac. Ja zreszta tez. Tesc nie zyje, ale za Tesciowa byla u nas w sierpniu zeszlego roku, wiec mialam okazje ja poznac, ale teraz bym chiala w koncu poznac i zwiedzic kraj mojego meza i Synusia. Co prawda przeraza mnie wyjazd z 8-miesiecznym Bobo do cieplych krajow, ale przeciez w sredniowieczu nie zyjemy i sa szczepionki, klimatyzacja i inne cywilizacyjne nowosci, ktore pozwalaja takim malym Babelkom na wyjazdy do Afryki :P (tak sobie tlumacze i mam nadzieje ze w koncu PRZETLUMACZE :p )
 No nic pozno juz, jestem zmeczona straszliwie i uciekam spac, bo przed nami jeszcze conajmniej 2 pobudki w nocy, mama musi byc wypoczeta! Dobranoc!
Dzien dobry :)
Witam! dzisiejszy poranek byl slodki. Od razu jak tylko otworzylam oczy, ujrzalam moje Bobo w lozeczku, usmiechniete, jakby czekal az sie na niego spojrze. Cichutko sie bawil, podczas gdy rodzice jeszcze smacznie spali. Coraz czesciej mu sie to zdarza, juz nie budzi sie z placzem lub wrzaskiem, no chyba ze jest bardzo glodny. Nocka fajnie przespana, wstawalismy tylko o 1 na jedzonko, potem to byla juz 5 wiec zaliczam ja do przespanych ;)na szczescie nie musze wstawac w nocy i leciec do kuchni przygotowywac mleczko, bo mam je swoje. Wiec tylko wystarczy wstac, wziac Bobo, polozyc przy cycu i  posilek podany :) o tak, pamietam jak dzielnie i ze lzami w oczach walczylam o pokarm, jak strasznie szlochalam jak w szpitalu pielegniarka dokarmiala mojego Synka sztucznosciami, bo ja nie mialam czym. Nie mialam ani kropelki mleczka, ale bylam twarda, nie dalam sie ! po ponad tygodniu walki i dokarmiania, udalo sie. Potem jeszcze ok 3 tygodni bolesci i uczenia sie siebie nawzajeml i udalo sie! Moim marzeniem jest karmic Synka piersia do momentu az skonczy roczek. 


Sniadanko zjedzone, maz spi po nocnej zmianie nawet nie pamietam kiedy wrocil. Od kilku dni spi z nami w sypialni, nie wiem co mu sie poprzestawialo. Od momentu urodzin Bobo spimy oddzielnie, no, nie liczac kilku razy, a raczej prob. Maz w salonie, my w sypialni. Najpierw maz nie pracowal, ale byl chory. I od tego w sumie sie zaczelo. Potem zaczal pracowac, wiec ja tez nie mialam pretensji, bo wstaje jak ma na 1 zmiane o godz 4 ! i tak juz zostalo. A jak ma na 2 zmiane to okazalo sie ze to bardziej nam jest niewygodnie i ciasno na lozku jak Tata jest z nami :P a teraz o dziwo chwilowo nikomu nie przeszkadza wspolne korzystanie z sypialni. Ciekawe jak dlugo hihi. Bobo spi, wyszalal sie, podjadl, jeszcze dostal cyca przed snem. Od paru dni zaczal slodko przecierac oczka swoimi mautkimi slodkimi dlonmi. Wyglada to uroczo. Od 15 czerwca zaczal tez sie przekrecac z pleckow na brzuszek. Trzeba bardziej teraz uwazac, i nie zostawiac go ani na moment samego w miejscu, gdzie jest ryzyko ze spadnie. Na szczescie maz ostatnio kupil lozko turystyczne, wiec teraz ono spelnia funkcje kojca. Ma tam od groma zabawek, i w momencie kiedy jestem zajeta, Bobo wedruje wlasnie na swoj "plac zabaw".
Teraz musze rozplanowac dzien. Pomyslec co na obiad, sprzatanie i szalenstwa z Synkiem. Meza juz od 13 nie bedzie w domu wiec bede miala caaly dzien dla siebie. Uciekam ogarnac sie i zabieram sie do pracy!

środa, 20 czerwca 2012

Kilka slow o nas :)

Witam :) Mam 28 lat i debiutuje w roli Mamusi. Moja codziennosc to glownie opieka nad naszym Kochanym Synusiem oraz  oczywiscie jak na prawdziwa "kure domowa" przystalo zajmowanie sie domem. Moze to dziwnie zabrzmi ale zawsze marzylam, ze bede prawdziwa pania domu :) nie czuje sie zle, siedzac z dzieckiem w domu, teraz dopiero czuje sie spelniona. Mam kochanego meza, rownie temperamentnego jak ja :P, co nie pozwala nam na nude. Maaamy lepsze i gorsze chwile, ale coz, nikt nie mowil ze zycie malzenskie jest latwe i tylko przyjemne ;) szczegolnie jesli lacza sie dwie odrebne kultury, moj maz jest arabem,  muzulmaninem, ja Polka (chyba) ateistka, aczkolwiek cale zycie  wychowywana na katoliczke ;)
jestesmy malzenstwem juz rok i 9 miesiecy (jej jak to zlecialo!!!!) i mieszkamy w Holandii od roku i 7 miesiecy :) Wyjechalismy z mojego biednego kraju 2 miesiace po slubie. Poczatki byly ciezkie, mieszkajac w Polsce i zyjac z obcokrajowcem ktory ma inny wyglad niz przecietny obywatel Europy nie jest latwo. Straszne, ale na kazdym kroku spotykalismy sie z rasizmem. Ba, co lepsze w Urzedzie Miasta, w wydziale do spraw obcokrajowcow, gdzie non stop byly sprawy do zalatwiania, rowniez mielismy do czynienia z nieprzyjemna obsluga. Poza tym straszne bylo tez to, iz ZADNA szanowna Pani urzedniczka nie  byla w stanie porozumiec sie z moim mezem po angielsku. Szok. Ale o tym moze kiedy indziej. 
W kazdym razie nie widzielismy przyszlosci w Polsce wiec ruszylismy w swiat i oto jestesmy w Holandii :) Nasz Synus ma 4, 5 miesiaca i jest Wspanialym, Radosnym Chlopcem. Wniosl do naszego zycia Szczescie Nieopisane ! Dni mijaja jeden za drugim, a ja kazdego doswiadczam tego CCudu Natury, jakim jest Macierzynstwo. Z wspanialymi i tymi ciezkimi czasami momentami. 
Zalozylam tego bloga, aby moc podzielic sie czasami moja codziennoscia z Wami. Jesesmy tutaj sami, mamy znajomych, ale nie przyjaciol. Przyjaciol ja zostawilam w Polsce, maz w swoim kraju. Na obczyznie jedno czego sie nauczylam to nie ufac rodakom. Moj maz mial okazje przekonac sie o tym juz w Pl. Niestety, dlatego nawet nie szukamy zazylych kontaktow, jestesmy tylko My, nasza Kochana Trojka :)'
Jest pozno, uciekam spac. Jestem bardzo podekscytowana tym, ze w koncu bede mogla za kazdym razem kiedy poczuje tylko taka potrzebe, podzielic sie moim dniem,  przemysleniami, watpliwosciami i radosciami!
do jutra!